wtorek, 20 listopada 2012

Lekcja Dziesiąta: Pożyteczna

Spadł wczoraj deszcz. Krótki, gwałtowny. 
Wyszumiał się w trawie ciężkimi kroplami i w kilka minut wypełzła spod trawnika na taras chmara dżdżownic ratujących się przed potopem.
Kozak je łapie i czule przytula do policzków. Przymyka w zachwycie powieki.
- Ja kocham dzownice...
Koza przynosi wiaderko. Przesypuje do niego trochę suchej ziemi do kwiatów.
- Włóż je tutaj – pertraktuje z Bratem. – One nie lubią, kiedy je zgniatasz. To je boli.
Kozak patrzy na nas, Rodziców.
- Let them go. (Wypuść je.) – prosi Tata, który najwyraźniej trochę z polskiej konwersacji wyłapał. Przytakuję Mężowi:
- Tak jest, synku... Lepiej włóż je do wiaderka. Kiedy ziemia przeschnie, zaniesiecie je z powrotem na trawę.
- No, właśnie! Nie rób im krzywdy, bo one są pożyteczne – Koza używa nowopoznanego słowa z literką „zet z kropką”, pomagając Kozakowi przełożyć z rąk do wiaderka śliski ładunek. (Traf chciał, na naszej ostatniej lekcji języka polskiego rozmawiałyśmy właśnie o dżdżownicach.) - A wiesz, co to znaczy „pożyteczny”? – ciągnie Córa mentorskim tonem - Jak coś albo ktoś jest „pożyteczny”, to znaczy że umie ci spulchnić gębę.

5 komentarzy:

  1. Głęboka to myśl... W zeszłym roku dentysta spuchnił mi gębę i w sumie było to pożyteczne... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A to się chwali panu dentyscie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciiii.... nie śmiać się! Wszyscy śpią! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. No i dowiedziałam się, że nie jestem poŻyteczna.
    Ziemi w ustach nie zdzierŻę ;-P

    OdpowiedzUsuń