wtorek, 27 listopada 2012

Poczytaj mi, mamo

W ramach akcji „Wiem, co w tej chwili robi Syn” (bo jeśli go nie widzę, to spokojnie mogę założyć, że dopuszcza się czynów karalnych), czytam Kozakowi książki.

Dziś, tak jak wczoraj, przedwczoraj, przed przedwczoraj, przed przed przedwczoraj... – jednym słowem: ostatnio – przeglądamy pechowe perypetie młodego „zwierzaka” stworzonego przez amerykańskiego autora książek dla dzieci Mercera Mayera.   






(W polskim wydaniu przemknęła mi gdzieś w internecie okładka tylko jednej historyjki: „Wesołych Świąt, mamo i tato”. A propos obrazka u góry, fotka zapożyczona.)

Od symultanicznego przekładu z angielskiego na polski spalam dzisiaj się szybciej, niż miałam to w założeniu i po którejś tłumaczonej na żywo książeczce Dziecko wyczuwa, że matka opada z sił. Kładzie mi rączkę na głowie. Gdyby umiało, pewnie wzięłoby za puls.
- Mama, cy ty się nie cujes?
Trafił w samo sedno. Widać tym razem nie udało mi się utrzymać pozorów intelektualnej świeżości, ale wolę wysiłek umysłowy od fizycznego (preferuję gonić za słowami niż za Synem-Nicponiem). Postanawiam wziąć się w garść.
Wzruszona nadto delikatnością Kozaka odchrząkam lekko, wzdycham.
- Nie, dobrze się czuję. Chodź, przeczytamy teraz coś innego.
Najlepiej coś, gdzie tekst został wydrukowany po polsku.
- Opowiedz mi o Celwonym Kaptulku.
Otóż to! Genialny pomysł! Odpoczną i oczy.
- Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, mieszkała sobie z mamusią...
- Ale opowiedz mi stlonę jak wilk połknął babcię!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz