poniedziałek, 31 grudnia 2012

Lekcja Piętnasta: "Do siego roku!" z długim postcriptum

Winnam chyba wpierw dopisek do posta o nadejściu zimy, kiedy to z nagła miało być nocą -2 stopnie.

Otóż... nie było. Było bliżej +2.

Kwiatki przed domem przywiędły, przykurczyły się, lecz katastrofa je ominęła i po świętach prognoza pogody znów wygląda niezgorzej, czyli nie ma jeszcze przymrozków. 

Czym prędzej wystawiłam pomidory na taras, na wrazie „co” opatuliwszy je elegancko przed chłodem.






Wczoraj zebrałam cztery dojrzałe owoce, w tym jeden podniosłam z ziemi, bo strącił go wiatr. I myślę, że tym wpisem pożegnam tegoroczną sagę pomidorową. 
Ostatni pomidor zerwę w styczniu i... można już ostrzyć sobie zęby na nowe sadzonki, albowiem pełno ich w ogrodniczym. Zresztą, czego tam nie ma... Dech zapiera...

To ja sobie jeszcze przed wieczorem lecę poplanować przyszłoroczne grządki, a wy się bawcie. Ale wyczekując północy z kulturą! Nie polewać w gardziele za często, aby nie przydarzyło się Wam to, co Jacusiowi z kozinego podręcznika do języka polskiego. Przejęte nadejściem Świętego Mikołaja w wigilijny wieczór chłopię non-stop bieżało do okna i „ukradkiem uchlało firankę.”

Także z umiarem wkraczać mi w ten w 2013-ty! ;-)

5 komentarzy:

  1. Ojtam, ojtam :). Komu służy umiar, temu umiaru. A kto ma tego umiaru za dużo - szczypty szaleństwa :). Wszystkiego dobrego w 2013!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ratujta, ludziska! “Podmioty” użytku codziennego chcą mi rozpijać! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że nie pomioty liryczne (lub ryczne), jak u mojej znajomej...

    OdpowiedzUsuń
  4. Też fakt! Zawsze może być gorzej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uf, jak dobrze, że nie mam firanek! ;-)

    OdpowiedzUsuń