czwartek, 4 października 2012

Nie oglądaj telewizji...

...bo będziesz miała w głowie glizdy.*

I trzeba było się zastosować do dobrej rady. A ja, jak zwykle, mądrzejsza. Oglądałam wczoraj przed pójściem spać pierwszą z trzech debat prezydenckich i w nocy dręczyły mnie zmory. Na pół przytomna przywitałam się dziś rano z Kozakiem, który z mety zauważył, że jestem wyjątkowo nieświeża.
- Nie wyspałam się, synku, bo śniły mi się koszmary. Hitlerowcy mnie gonili.
- Hilelowsy - one są niedoble.
- Żebyś wiedział!
- Ja je widziałem. One są bzytkie! One mają klatkę.
Zaniepokoiłam się. Co ten Syn oglądał i gdzie? Znowu grzebał po filmikach youtube zamiast trzymać się wyświetlonej mu przeze mnie bajki? W telewizji bowiem nic mi ostatnio o drugiej wojnie światowej nie mignęło. (Zresztą, jeśli miga, to Pearl Harbor czy Hiroszima, a nie centralna Europa.)
Zaniepokoiłam się, ponieważ Kozak jest stanowczo za młody, żeby oglądać tego typu dokumentalne filmy wojenne. Postanowiłam wybadać, co Malec wie i zdementować wszystko, prawda czy nie prawda, żeby Dziecku traumy odjąć.
- Kochanie, do czego hitlerowcom była potrzebna klatka?
- Do ludzi.
Drgnęłam.
- A co robili ludzie w tej klatce?
- Nie mogły wyjść.
Ciemnieje mi przed oczami.
- A gdzieś ty to wszystko widział?
- Oglądałem Galfilda.

***
Ostatni odcinek Garfielda oglądaliśmy razem. Rzeczywiście pojawiła się klatka. Siedziały w niej myszy, zamknięte w środku przez... ufoludki.


*(Bohdan Smoleń, skecz „A tam cicho być”)

1 komentarz: