niedziela, 28 października 2012

Kozak i lekcja wymowy

W drodze powrotnej do domu omawiam z dziećmi wrażenia z wycieczki-ucieczki (bo jak nazwać nagły wypad w długi weekend, gdy na przeciwne wybrzeże nacierał akurat huragan)?
- Mi się najbardziej podobało, że mocno wiało... – wypowiada się Koza o nadmorskich walorach atmosferycznych. – I że były GIAntyczne fale... giant waves... (wym. „dziajent łejwz”).
- Mnie też się podobało, że fale były gigantyczne – wspomagam Córkę, której zawsze przekręci się to polskie słowo.
Mąż otwiera usta, aby dołączyć się do wymiany zdań, lecz wyprzedza go Kozak.
- A „dziajent łejwz” zaczyna się na „dzi”.
Nie powiem. Przytkał tym Syn słuchaczy. (W języku polskim nie ma odpowiednika angielskiego miękkiego „g”, ale ustalmy, że chodzi o dźwięk pomiędzy polskim „dż” i „dź”, który w sepleniącym wydaniu Kozaka brzmi dokładnie jak „dzi”.)
- No, pięknie, synku, brawo! Co jeszcze zaczyna się na „dzi”?
Kozaka onieśmieliło, ale zastanowiwszy się, znajduje kolejny przykład.
- Dzioldź.
Czyli George. Syn zdobywa ogólny aplauz, a pochwała jest zasłużona! Oto Dzieciak błyskotliwie rozgryza najtrudniejsze elementy wymowy w języku angielskim, mianowicie przypisywanie literkom alfabetu ich właściwego brzmienia. 
Jeśli ciut popracujemy, będzie miał tę umiejętność w jednym paluszku zanim pójdzie do amerykańskiej zerówki. Już sobie wyobrażam, jak nauczycielka przerabia alfabet i stawia Kozaka dzieciom za przykład...
- I co jeszcze zaczyna się na „dzi”? – zapytuję dalej.
Chwila wahania i pada kolejna odpowiedź.
- Dzioldzia.
Georgia? Też może być!
 - I co jeszcze, kochanie?
Coraz wyraźniej widzę, jak Syn na prośbę pani w klasie wychodzi na środek i mówi, że na „dzi” zaczyna się...
- Dzidzia.

Ps. Z innej beczki: huragan Sandy szczęśliwie przeszedł wzdłuż Florydy bez większych strat. Na moim podwórku połamał tylko pomidory - to pryszcz nie wart opłakiwania w porównaniu z ponad czterdziestoma osobami, które straciły życie zanim żywioł dotarł na tereny USA. Trzymam teraz kciuki za północ Stanów. Oby nie było powodzi, ani więcej ofiar.

2 komentarze:

  1. No proszę, jakiego masz mądrego syna! Mój jeszcze tego nie potrafi, ale radośnie sadzi literki i nawet się podpisuje na swoich dziełach: Adaś albo Ada3.

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy malec ma inny talent. Adaś umie się podpisać pod rysunkiem, mój Kozak nie. I nie wiem, czy zamierza w najbliższej przyszłości, bo gdy złapie za kredkę to nie po to, aby pisać. Najczęściej rysuje mapy prognozy pogody.

    OdpowiedzUsuń