środa, 10 października 2012

Moja jesień


Pierwszy raz po kilku upalnych miesiącach otworzyłam okno. Zaraz po wstaniu podciągnęłam żaluzje, z piskiem szyn ruszyła przesuwna szyba i łyknęłam nagrzanego, wilgotnego powietrza.

Pół godziny i pokój miał dosyć. Zrobiło się zbyt lepko i zdecydowanie zbyt ciepło, więc zrezygnowałam z wietrzenia domu metodą naturalną.

To było blisko dwa tygodnie temu.

Dzisiaj otworzyłam okno i uradowana pobiegłam otwierać następne. Wysoka wilgotność powietrza się nie zmieniła, ale poranek był prawie chłodny.  Cała godzina wietrzenia moja!

O tej porze roku szukam nie tylko świeżego powietrza. Siłą przyzwyczajenia rozglądam się też za czerwienią, rdzą i złotem.

I są.

Czerwienią wybujałe hibiskusy i przykurczone niecierpki. (Podpowiem, że w tym klimacie niecierpki nie cierpią upałów. Właśnie dochodzą do siebie po ostrym lecie i najładniej pokwitną sobie zimą.)

Jak na obecny przełom pór roku przystało, również na czerwono szczerzą zębiska nasiona magnolii wielkokwiatowych.




Niegroźne są. Malutkie - niewiele większe od ziaren kukurydzy, a w dotyku przypominaja gładkie, młode skórki kasztanów.

I chociaż żal, że opadają pierwsze liście z dolnych patrii ulubionych lagerstroemii, daleko do środkowoeuropejskiej, jesiennej melancholii.
Lagerstroemie pierwsze z niewielu gatunków drzew w okolicy idą jesienią na odstrzał, ale ceglasto nakrapiane listowie opada na ciągle zielony trawnik, a same drzewka odbijają się wciąż od błękitnego nieba. 




Grzech narzekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz