niedziela, 9 grudnia 2012

Kto rano wstaje, temu Kozak daje...


Kozacze techniki budzenia mnie, gdy Syn się wyspał stają się coraz bardziej wyrafinowane. Rutynowe „mama-wstań-bo-cię-baldzo-lubię” nie zawsze odpowiednio prędko zadziała (bo odpowiem, „ja ciebie też” i przekręcę się na drugi bok), sprytnie więc wykoncypowano, że należy przyjść po prośbie, z konkretnym problemem lub z odrobiną absurdu. 

Pozwólcie, że wymienię w porządku występowania niektóre z nieszablonowych pierwszych słów Kozaka, wygłaszanych po jego wdarciu się na palcach do zaspanej sypialni rodziców.

Ni z kijka, ni z drewka:
- Mama, poplosę naglodę.
Lub:
- Mama, pomós mi napisać „numely” Monday, Tuesday, Sunday (poniedziałek, wtorek, niedziela).
Albo:
- Mama, moja kołdelka baldzo, baldzo, baaaaaldzo się ciesy, ze jest w nasym domu, ale telas jest baldzo, baldzo, baldzo, baaaaaldzo smutna, ze lezy na podłodze.
Wczoraj:
- Mama, cy mogę dotknąć twoje zęby? Cy one są ostle?

Natomiast dzisiaj Kozak przeszedł samego siebie:
- Mama, wstań, bo mam tsy nogi.
Yyy???

6 komentarzy:

  1. Mój Boże, to straszne! Naprawdę miał???

    OdpowiedzUsuń
  2. Miał. Na portrecie własnym, który narysował flamastrami. :-) Trzecią nogę uzasadnił tym, że pomoże mu szybciej biegać.

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak, jak ma trzecią nogę to trzeba wstać ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Musowo! Innej opcji nawet nie brałam pod uwagę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski ten Twój dzieciaczek ;) Buziaki =*

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas jest rutynowo: towarzystwo (Adik i pies) zdejmuje ze mnie kołdrę i rozlega się nużące: "poploszę kakałko".....

    OdpowiedzUsuń