czwartek, 20 września 2012

Strach się bać!

Syn został zaproszony na urodziny. Jubilat lubi piratów, więc w zaproszeniu zawarta jest sugestia, aby goście przyszli w strojach pirackich. Musu nie ma, oczywiście. Po prostu jubilatowi będzie miło.

Na moje Kozak może iść tak jak stoi. Bez charakteryzacji. Zmierzwiony włos, złowrogi wzrok, wywalona częściowo ze spodenek poplamiona, luźna koszulka o postrzępionych rękawkach, bose stopy i łajdacki uśmieszek wystarczą, żeby wzięto go za groźnego typa-łupieżcę, któremu schodzi się z drogi.

Ale znam Ojca Kozaka. Ten będzie chciał, żeby Mały przebrał się jak należy. Biegam w związku z powyższym od szafy do szafy, lecz nigdzie nie widzę niczego, co może przydać się do rynsztunku kilkuletniego pirata.
Ratuje mnie Córka.
- Mama! Przecież ja się kiedyś przebrałam za piratkę w Halloween.

Faktycznie! Przegrzebałyśmy pudła ze starymi ciuchami i strój się odnalazł. Niestety, za bardzo „dziewczyński” i o kilka numerów za duży. Z zestawu przyda się jedynie chusta na głowę i przepaska na oko.

Ale od czego jest fantazja? Wciskamy na Kozaka białą koszulę, ładujemy w czarne spodenki. Czarną bandamkę z głowy zdziera, więc drogą kompromisu przewiązuję mu ją w pasie.
- Arr! Arr! Arr! – wciela się w rolę Koza, bo Kozak walczy z przepaską na oku.

Wchodzi Ojciec Mych Dzieci.
- A to kto? Prawdziwy pirat? W naszym domu? Pokaż no się.
Pirat marszczy brwi, czyli pokazuje się ze swej najlepszej strony. Tłumi uśmiech pod wymalowanym wąsem.
- Musimy nauczyć go kilka pirackich haseł – swierdza Ojciec.
Ale Kozak nie w ciemię bity! Żadnych podpowiedzi nie potrzebuje. Podchodzi do swego pierwszego natarcia i warczy na nas, wymachując rękami:
- Nu... pagadi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz