Poczytała sobie
Koza pierwsze strony kontrowersyjnych dla matki „Dzienników Nikki” (patrz: poprzedni post), a
potem przyznała, że zaczęła skakać z rozdziału do rozdziału, tam, gdzie
pamiętała, że było ciekawiej.
Dotarła do jakiejś
historyjki z tatuażem i sama, bez próśb o polski, zaczęła relacjonować zdarzenie
swą sfatygowaną polszczyzną.
Najpierw powoli,
jak żółw ociężale,
ruszyła
dziewczyna w fabułę nieśmiale.
Ruszyła
baniaczkiem i ciągnie z mozołem.
I kręci się,
kręci się słowo za słowem. (O tym, jak to tata Nikki rozjechał niechcący
samochodem jeden z ważnych gadżetów szkolnych.)
I biegu
przyśpiesza i gna coraz prędzej...
A matka się
cieszy. Nie będzie dziś zrzędzić!
- I Nikka
rozmawia do tych koleżanek... - wyjaśnia Koza,
a ja nie poprawiam, jak nie poprawiałam wcześniej, żeby nie peszyć. -... że to
nie jej wina i... Ej!!!
O...
Wykoleiła się!
Za moimi plecami znalazło
się coś, co zdołało przerwać tok myślenia.
Szkoda, szkoda. Tak dobrze szło!
Do rejsowego, japońskiego pociągu daleko, ale jeszcze kawałek i by prawie dudniło i stukało rytmicznie jak w porządnym parowcu.
Szkoda, szkoda. Tak dobrze szło!
Do rejsowego, japońskiego pociągu daleko, ale jeszcze kawałek i by prawie dudniło i stukało rytmicznie jak w porządnym parowcu.
- Ja tylko ściałem... - „Coś” okazało się „kimś”. Młodszym bratem. O
wiele! I to bratem nastolatki! Nie ma nic gorszego na świecie niż taki brat.
- A co to jest? - pyta to ciekawskie jajo.
- A co to jest? - pyta to ciekawskie jajo.
- Nie bierz! -
Koza podnosi głos bez cienia akcentu i zaczyna gnać w niebezpiecznym
kierunku. - Powiedziałam, nie bierz! To nie dla ciebie!
Nic tu po mnie.
Lepiej się usunąć, żeby zachować w pamięci poprzednią, miłą rozmowę. Przecież dziś każde
słowo po polsku w ustach Kozy jest dla mnie...
- ZOSSSSTAW! NATYCHMIAST!
- wali buch, buch.
... na wagę
złota.
- WY-NO-CHA!
Pięcha młodszego
- w ruch!
I tak rozpędza
się katastrofa.
Droga Sylabo, jak ja lubie Ciebie czytac ! Nie bede analizowac czy bardziej dlatego, ze sie "utozsamiam" czy dlatego, ze fajnie piszesz. W kazdym razie postanowilam wyjsc z wygodnej pozycji "podgladacza" i sie przedstawic. Anula jestem. Kolejna matka-emigrantka walczaca o jezyk polski swojej trzodki (dwuosobowej hehe). I wiem z doswiadczenia, ze naprawde trudno jest kiedy rodzina mieszana, mama pracuje a dzieciaki juz "nastolatkowe".Mnie jest mimo wszystko latwiej bo Polska "blisko" a i na znajomych Polakow czasem trafiam (problem tylko, ze rzadko ich dzieci mowia po polsku a czasem jeszcze sie trzeba z "fanaberii" dwujezycznosci tlumaczyc ehhhhh). Dlatego podziwiam i wiernie kibicuje Twoim zmaganiom. Anula z Francji
OdpowiedzUsuńAnulo, "kamąsawa" (pisownia okrutna, ale piszę radośnie) ;-) Nie wiesz, ile dla mnie znaczy, że ktoś rozumie ten rozkład sił, czy raczej "besił" właśnie w małżeństwie mieszanym, gdzie ton narzucać zaczyna "nastolatek" i gdzie trudno o żywy kontakt z językiem. Dziękuję, że się ujawniłaś, bo mi jaśniej. A gdzie we Francji mieszkasz? :-) Piękny to kraj, oj, piękny!
Usuńça va très bien, Droga Sylabo ! Teraz pisze z Alzacji (to taka troszke "inna Francja" ale 13 lat spedzilam na francuskim zachodzie, w okolicach Nantes. Kraj piekny, kuchnia wysmienita no i te wina !!!
UsuńWracajac do naszych pociech : duzo pracy za nami ale ( czuje to w kosciach), najgorsze przed nami. Dlatego wspierajmy sie wzajemnie !
Czytam "ça va très bien" i od raz żałuję ponownie, że na romanistykę mi się kiedyś tam nie zachciało. Dreszczyk z francuskim "r" mnie przeszedł. Język piękny, kraj piękny, wino... też to. :-) A znasz blog "Moja Francja" (jest u mnie w poczytadłach)? Autorka wychowała na dwujęzycznych dwoje synów właśnie we Francji. I o Francji pisze. Teraz więcej politykuje, ale wcześniejsze wpisy były o rodzinie i właśnie o urokach Francji.
UsuńKiedy napisałaś, że najgorsze przed nami, to się zamyśliłam. Możliwe. Możliwe, że najgorsze "przed" a nie "za". To zbrójmy się we wsparcie serc. :-)
Witam! Jak sie zakonczyla "Katastrofa" :-)??? Jak milo poczytac, ze Koza tak dobrze uzywa czasu rozkazujacego w jezyku polskim! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHahaha... prawda, Kaczorrito? Zobacz, jak jej gładko poszło z tym trybem rozkazującym. Ani nie mrugnęła ślepiem. ;-) Katastrofa zakończyła się "katastroficznie". Koza dostała pięchą w bebzun...
UsuńA ja Wam chciałam tylko powiedzieć, że można dla dzieci fajne mapy dostać za darmo od dziś, aż do wyczerpania nakładu: https://mapa.premier.gov.pl/ Mówią, że poza granice Polski też bez opłat wysyłają. Wiem, że wiele z Was zna mapy Hipopotam studio. Chyba jestem ich fanką, skoro aż tu o tym piszę. ;-) Ale ostatnio, gdy przechodziłam obok wystawy sklepowej największej księgarni w Oslo, to tak mi się miło jakoś zrobiło. Na norweski przetłumaczona książka z obrazkowymi mapami, autorstwa zdolnych Polaków (tych samych, którzy powyższą mapę stworzyli) i otworzona nieprzypadkowo na Polsce. W tym roku podobno wszyscy pierwszoklasiści otrzymali taką mapę. A żeby dzieci, które daleko mieszkają nie miały gorzej, to pomyślałam, że dam Wam znać. To świetny pretekst do dyskusji z dzieckiem po polsku. Pozdrawiam. :-)
OdpowiedzUsuńHej, Marto! Właśnie sobie taką mapę zamówiłam. Nie chce mi się wierzyć, że przysłaliby mi za darmo (no... nie tak za darmo, za przetwarzanie moich danych osobowych). Zobaczymy wkrótce, czy warto było się "wyprzedać". ;-) Pozdrawiam Cię mocno i dzięki za cynk!
UsuńJa też zamówiłam. Czytałam cały regulamin i do niczego przyczepić się nie można. Niby po zakończeniu dystrybucji map nasze dane mają być usunięte lub zarchiwizowane. Ja też nie lubię zostawiać swoich danych osobowych, ale liczę, że gdzie jak gdzie, ale w rządzie mogliby tych procedur przestrzegać. ;-) Dodam, że fanką rządu nie jestem, ewentualnie ludzi, którym zlecono wykonanie tej mapy - z pieniędzy podatników. Z tych samych pieniędzy z resztą jest to "za darmo", bo przecież, że nie za darmo. ;-) Tak czy inaczej mam nadzieję, że dotrze do Was mapa i dzieciom się spodoba.
UsuńMarto, jeśli polski rząd idzie w ślady amerykańskiego, to procedur tyczących się danych osobowych nie przestrzega. Temat rządu wykraczającego poza swoje kompentencje jest od dłuższego czasu w Stanach "a hot topic". (Patrz zeszłoroczna afera Snowdena.) Ale niech będzie, że poświęcę te dane. Mapy są super i jeśli przyjdą, to uwierzę w cuda. :-) Jeszcze raz dzięki!
UsuńNo i się poryczałam ... ze śmiechu oczywiście. Uwiebiam Cię Kobieto-Matko Polko!
OdpowiedzUsuńNa zdrowie niech wyjdzie. Dam się uwielbić, trudno, bo akurat post mi wyszedł, bo akurat spać nie mogłam, bo akurat coś zjadłam niestrawnego. Wniosek: niech żyją zatrucia pokarmowe! Nic tak nie pobudza do pisania jak nocne czuwanie nad własnymi bebechami ;-)
UsuńAleż Ty umiesz podkręcić emocje! Aż oddech wstrzymałam, czytając :) A teraz duszę się ze śmiechu! Sama do siebie muszę zawołać: WY-NO-CHA i czmychnąć stąd jak najprędzej, coby życie ratować :)
OdpowiedzUsuńHejuś, Magdo! Ano taki mi ten wpis wyszedł. ;-) "Emocjonalny" ;-) I do śmiechu. Zdecydowanie miało być do śmiechu. A skoro się śmiejesz, to się udało :-) Pozdrowionka!
UsuńJak wierszem pani rzuca, pani mamo!!! Pięknie...i w tunelu światełko jest!
OdpowiedzUsuńDziękuję za pochwały :-) Światełko iście miga... ;-) Zobaczymy, jak długo poświeci.
Usuńbrawo dla Kozy, brawo dla Mamy!!!!!!
OdpowiedzUsuńivonesca
Kłaniamy się, kłaniamy... ;-) Sama znasz pewnie takie scenki rodzajowe od podszewki... ;-)
Usuń