sobota, 16 marca 2013

Żarłok

- Dobranoc, kochanie...
- Mama, cy jak się obudzę, to będzie weekend?
- Tak, jeszcze będzie weekend.
- Hu-LA! A cy jak się obudzę, to będzie dinner?
- Nie, kiedy wstaniesz, zrobimy śniadanie.
- A cy zlobimy naleśniki?
(Chodzi o okrągłe, „puchate”, amerykańskie pancakes, ale mniej więcej tyle samo przy nich roboty, rozsypanej mąki, rozlanego mleka i przypalonego ciasta co przy nadgorliwym kuchciku i polskim naleśniku.)
- Oczywiście!
- Bo ja je zjem!
- Bardzo mnie to cieszy...
- Bo ja wtedy ulosnę jak palma.
- Czy ja wiem...
- Ale nie do sufitu, bo do sufitu to by siem w domu nie zmieścił!
- Fakt...
- Mama, a jak się lobią ludzie?

Ale wróćmy może do naleśników. 
Przygotowałam wszystko wczoraj wieczorem, odmierzyłam co trzeba, wystawiłam miskę i patelnię. Kozak dziś rano wstaje, jednak nieśpieszno mu do kuchni.
- I co, robimy naleśniki? – pytam przewiązując z boku podomkę.
- Nie... Nie jestem telaz głodny...
To nowość! (Słowo niedoszłej harcerki! Kozak z rańca to nienasycona szarańcza!)
- ... bo śniło mi się – ciągnie Kozak – ze byłem losicką i zjadłem duuuzo owadów.

26 komentarzy:

  1. E... Ty lepiej sprawdź, czy wszystkie pająki "na stanie"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Melduję braki w pajęczej ewidencji! (Ale Kozakowi nic nie będzie. Sama wymiotłam większość "tałatajstwa", bo wiosna idzie...)

      Usuń
  2. Sylabo, jak miło spotkać kogoś, kto jeszcze używa słowa "podomka". Przypomina mi to moją Mamę. Czy oznacza ono u Ciebie taki cienki szlafrok?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Się rozumie :-) Cienki, lekki szlafroczek (nie z froty). Też posiadasz taki ubiór? ;-)

      Usuń
    2. Niestety takowego ubioru nie posiadam :-( Klimat, w którym lato się kończy zanim się zacznie, wymaga szlafroków z grubej froty, polaru lub futra. Ale żywo pamiętam podomkę mojej mamy: żółta w białe groszki z falbankami z cudownie zwiewnego poliestru. Ach te czasy...

      Usuń
    3. O! Ujęłaś to celnie: podomka zwiewną być może (w odróżnieniu od szlafroka ;-) Aż tak źle z pogodą u Ciebie? Lata nie ma prawie wcale?

      Usuń
  3. Poproszę o przepis na amerykańskie pancakes, bo my też wielbiciele naleśniczków :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak Sylabo, ja też poproszę o przepis! Robimy pancakes dość często w weekendy, z różnych przepisów, ale chciałabym wiedzieć, jak to robią Amerykanie? Z mleka czy maślanki? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, poszukam dla Was wersji oryginalnej (bo moja jest wysoce przerobiona dla gustów własnych i potrzeb rodzinnych). Dam znać, gdy znajdę.

      Amerykanie dodają mleko, Amaranto. Maślanka (buttermilk) jest w USA produktem niezbyt popularnym. Jeśli ktoś już butelkę w ręke złapie i zerknie na rozpiskę wartości odżywczych, podejrzewam, że uzna produkt również za nadto tuczący, przeto szkodliwy. ;-)
      Gorszym od McDonaldzkiego hamburgera. Zaryzykuję więc swierdzenie, że tylko odważni i tradycyjni z rodowitych Amerykanów stołujący się w domu (na swojej kuchni!) dodaliby dziś maślankę do jakichkolwiek przepisów kulinarnych. ;-)

      Usuń
  5. No proszę! A u nas w co drugim przepisie trąbią, że z maślanki lepsze i że prawdziwe. Właśnie o to mi chodzi- jak naleśniki robi przeciętna mrs Doe. Jak już wejdzie zaspana do kuchni z rana, ci ona tam namiesza? Ty nie szukaj przepisów tylko zapytaj teściową :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to mogę z głowy... Już mówię... Najczęściej ma "pancake mix" czyli kupiony zestaw pod naleśniki (wymieszane produkty suche), do których doleje wedle przepisu trochę chudego mleka oraz wbije jajo. A! I w zależności od przepisu, albo masła doda albo olej.

      Usuń
    2. Tfu! Jakie mleko? Jakie mleko? W tych paczkowanych naleśnikach jest maślanka w proszku! Wodę się dodaje...

      Usuń
    3. O! I jest w nich też sproszkowane jajko i tłuszcz... Nic nie trzeba do takiego proszkowaneg ciasta naleśnikowego dodać, ino H20 :-) I na tym polega wielka amerykańska zagadka kulinarna.. Co jeszcze w tych składnikach w pudełku jest, to boję się sprawdzić - ale takie coś się w każdym razie sprzedaje... a prawdziwa maślanka - raczej nie...

      Usuń
    4. Mój Boże...
      No dobrze, będę robić jak zwykłe, tylko podsypię proszkiem i sodą.
      A wody w proszku nie macie?

      Usuń
    5. Hahahahaha... hahaha... śmieję się tak nieprzyzwoicie głośno o tej prawie ósmej rano... że... na pewno słychać mnie w najbliższym spożywczym...

      Usuń
  6. A jak zrobiłam dzieciom pankaces od podstaw to, ponieważ je wychowałam, że jak mamy się nie pochwali - ta się wścieka lub płacze, wycedziły przez zęby, że dobre ale dodały: "tato, zrobisz swoje za tydzień?" Swoje oczywiście znaczy z pudełka. Za karę nie ma pancakesów od pół roku. A co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Te pudełkowane są perfekcyjnie uleżniające, bo rozpływające się w ustach... A jak cukier we krwi po nich "sczela" do góry! (Ho, ho, ho!) dzięki wielu niejadalnym składnikom na pudełku, z którymi jednak dzielnie zapoznałam się wczoraj wieczorem doszedłszy do wniosku, że nie znam się na typowym, amerykańskim żarle "ready to eat"...

      Usuń
  7. Losiczka kochana :-) Tez bym tak chciala, budzic sie najedzona, ale raczej nie po spozyciu owadow :-) Ciekawa jestem, jednak, skad taki sen u kozaka. Czyzby jakies zamilowania "botaniczne"? :p

    Co do amerykanskich "magicznych" potraw :p To przypomnialo mi sie, jak bylam w USA i moja "host mom" postanowila upiec ciastka by pokazac mi jaka ona jest dobra pania domu :p Moje zdumienie nie mialo granic kiedy zobaczylam, ze pieczenie ciastek to naprawde tylko pieczenie.. Kupila w supermarkecie gotowy juz produkt w postaci schlodzonego czy zamrozonego (dokladnie juz nie pamietam) ciasta w ksztalcie rolady, z obrazkami w srodku. Pociela to na plasterki, wlozyla do piekarnika, wyjela i juz :p

    Tamtejsze jedzenie z pudelek i sloikow bylo dla mnie nie jadalne :p Dopoki tam nie przyjechalam moja kochana amerykanska "mama" nie wiedziala jak wyglada korzen pietruszki i twierdzila mi, ze raz na kursie gotowania zbyt dlugo ubijala bialka az zmienily sie w maslo :p
    Gdy na jeden rodzinny "zjazd" upieklam ciasta po polsku "from scratch" :p to wszyscy patrzeli na mnie jakbym byla z innej planety :p
    Dodam jeszcze, ze moje polskie nalesniki byly przez nich uwielbiane :-) takie cienkie, zwijane.. ale z syropem klonowym :p

    Jesli chodzi o "buttermilk" to macie tam jakas inna maslanke niz w innych stanach? Gdy bylam w NY, kupowalam maslanke taka ala polska, ktora wcale nie byla tuczaca. Maslanka to przeciez to co nam zostanie po oddzieleniu tluszczu (na maslo) od smietany. Ta ktora ja kupowalam miala zaledwie 0.5% tluszczu..

    Ale sie rozpisalam.. lol

    Pozdrawiam cieplo :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kozak i rosiczka... to wina youtube. Pokazałam dziecku rosiczkę przy nie pamiętam jakiej okazji. ;-) Nie tyle wtedy botaniką się zainteresował co samym faktem, że roślina je "zwierzątko", a nie odwrotnie...

      Taa... ja też pamiętam, kiedy dawno temu jeden z pierwszych amerykańskich znajomych przyniósł na imprezę "zapiekankę z zielonej fasolki". Kiedy okazało się, że zrobił ją sam nie mogłam wyjść z podziwu. Dopiero kiedy poprosiłam o przepis okazało się, że taka zapiekanka to właściwie kwestia wymieszania półproduktów ;-)

      Surowe ciasto, o jakim piszesz, do tej pory ma się dobrze. ;-) A w kwestii puszkowanej żywności - uważam tak jak Ty, że to żarcie jest bez smaku.

      Co do maślanki, jest tak jak sama piszesz. Strach przed nią jest nieuzasadniony. Może nazwa odstrasza? Smak? A tak naprawdę, to sądzę, że przeciętny Amerykanin nie wie, co z nią/co z niej zrobić.

      Usuń
    2. Dzieci sa fantastyczne :-) Ta ich ciekawosc swiata i pomyslowosc :-)

      Zapiekanka z fasolki napewno byla pyszna :p Ja tez nie raz "dalam sie nabrac" na to, ze ktos cos "sam" ugotowal :p

      Przypomniala mi sie jeszcze jedna historyjka, a propos jedzenia, z mojego pobytu w USA. Z okazjii moich urodzin, moja rodzina goszczaca postanowila zabrac mnie na kolacje do polskiej restauracji. Zamowili wiele potraw by moc sprobowac "wszystkiego" :p Nie mogli wyjsc z podziwu, ze wiedzialam z czego wszystko (i jak) jest zrobione. Moj "host dad" zapytal mnie czy umialabym zrobic pierogi, ktore mu tam najbardziej zasmakowaly. Jako ze to zadna filozofia, przygotowalam identyczne, jakis czas pozniej, u nich w domu. Bylam wtedy sama z dziecmi, a oni mieli wrocic wieczorem, wiec pierogow nie gotowalam tylko wlozylam surowe do lodowki. Poszlam z dziecmi na spacer, a w miedzy czasie wrocil pan domu. Gdy wrocilam powiedzial, ze sie poczastowal pierogami i ze bardzo mu smakowaly. Zrobilam ich bardzo duzo, a on zjadl prawie polowe. Mial tylko jedno zastrzezenie - byly bardziej suche niz te w restauracji, ale farsz lepszy :p Zastanawialam sie chwile co zrobilam nie tak, dopoki nie zajrzalam do zmywarki gdzie nie bylo zadnego brudnego garnka. Okazalo sie, ze Chris (tak mial na imie) podgrzal sobie te surowe pierogi w mikrofalowce i zjadl. Na szczescie nic mu po tym nie bylo :p

      Pozdrawiam..

      Usuń
    3. Hahaha... Nic dodać, nic ująć. Wytłumaczyłaś panu domu, jak się takie pierogi gotuje?

      Usuń
    4. Dopiero po fakcie :p

      Usuń
    5. Się "chłopak" zdziwił ;-)

      Usuń
  8. Jejku! To my tu mamy raj! Jedzenie musi być zrobione własnoręcznie, najlepiej z własnych produktów, wszyscy maja maleńkie ogródki przydomowe, sady, jabłka, gruszki. Chodzą i się szczycą, że tam można kupić jajka, tam masło, tam miód, tam wędlinki, tam jarzynki, tam olej, tam soki, wino, i sery. Każdy mały rolnik poleca innego i tak się jeździ od domu do domu i kupuje specjały. W knajpie wszystko swojskie, ciasto - prześcigują się gdzie lepsze...Trudno za nimi nadążyć:-) A!! Buschenschank - jest to taka przydomowa knajpka, sezonowa.Można tam zjeść jause (zimna płyta;-)) wszystko zrobione przez gospodarza...łącznie z trunkami i napitkami... A najfajniejsze sa te faktycznie w krzakach. schowane w górach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale sie to czyta :-) az sie tam przenioslam w marzeniach :-)

      Usuń
    2. Oj, chyba masz za dobrze ;-) A sklepy spożywcze w okolicy są? ;-) Funkcjonują jakoś?

      Usuń