niedziela, 10 września 2017

Irma cz. 3

W południe gubernator Florydy zakończył swoje kolejne wystąpienie. Ale tym razem na koniec krótkiego spiczu kazał się modlić.

Żadna to sensacja, publiczny apel o modlitwę. Amerykanie to zasadniczo ludzie wierzący. Jednak rozpocząć a zakończyć prośbą o modlitwę publiczne przemówienie to dla mnie różnica. Wolałabym usłyszeć na koniec coś innego. Chciałabym usłyszeć, że da się coś zrobić ludzką mocą.

Oczywiście módlmy się. Dziś tylko w domach, bo mimo niedzieli kościoły zamknięte. (Miało lać i grzmieć od rana.)

Rano minęło, o 10-tej zaczęło kropić na moim osiedlu. Huragan się nie śpieszy. Zwolnił sobie.

Wracając do niedzielnych nabożeństw, kto by dziś szedł do kościoła? Miasto przetrzebione. Sporo mieszkańców opuściło domy kilka dni temu. Owszem, hotele przepełnione ewakuowanymi, ale lepiej dmuchać na zimne i chociaż jeszcze nie pada za mocno, nie wychodzić na zewnątrz.

Zostaje nam do oglądania inny ołtarz, ekran telewizyjny. A tam ciągle to samo o zachodnim wybrzeżu: wzbierające fale od dwóch do pięciu metrów nad poziomem oceanu... przelewy wód burzowych... powodzie w nadmorskich miastach... ruina... dewastacja...

Nie nadążam z rozgryzaniem nerwowych wiadomości, bo paski informacyjne są nieczytelne od nawału przekazu. Wieści zlewają się w jeden ciąg: tornada w centralnej części Florydy z policją nie będącą w stanie dojechać do potrzebujących w gminie Miami-Dade z wyślij esemesa DISASTER pod numer 20222, żeby wpłacić dziesięć dolarów akonto rosnących potrzeb...

Siadam przed moim stacjonarnym laptopem. Zachodnie wybrzeże, którędy ma się przeczołgać huragan, to miejsce wielu nam bliskie. To tam, nad Zatoką, są najpiękniejsze plaże.

Naples, Fort Myers, Sarasota, Clearwater koło Tampy... Pisałam z tych miejsc na tym blogu. Pisałam o nich.

Przywiozłam z tych okolic ulubione zdjęcia, od tego w banerze powyżej począwszy. I dziesiątki może mniej spektakularnych, ale dla mnie ważny dokument rodzinnych przygód. I teraz, kiedy punkt 13-ta skończyła się w Orlando przedhuraganowa poczekalnia, gdy zaczęło wreszcie siec deszczem, patrzę wstecz przeglądając fotografie, a ostatnie pstrykałam tego lata. 

Ale podzielę się wcześniejszym, z Kozą na leżaku.




Dobrze wrócić do słońca.
A jeszcze lepiej do dobrych wspomnień. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz