czwartek, 31 października 2013

Jesień w półtropikach




                                                                                                   Dla E.

Szłam ogrodem

Z zielonego drzewa
na zieloną trawę
spadł czerwony liść

Pomyślałam
znam ten moment
Wszystko dobre się zaczyna

W lżejszym stopniu cytrus grzeje gęsią skórką
Łatwiej palmie biją serca w kiściach cyny
Przychylniejsze pręcikami parasolki
hibiskusa

Przystanęłam

"Wszystko dobre"?
Czy na pewno?

Nas nie sięga przedłużonym cieniem ulgi
My tęsknimy

Zarastamy wspomnieniami
murszejemy gruboskórni
i bez względu od proporcji
światła
mroku
strawy
wody
dochodzimy tak do siebie
bez pośpiechu
in plus/minus
swoim tempem w swoim czasie

Ktoś ma za złe Twe odejście?

Raczej sobie
własny oddech
ale chyba coraz rzadziej
nie tą porą kiedy dobre ma początek

Zapewniają że w przyrodzie nic nie ginie
Wolno spytać - a jak w raju?
Czy podobnie?

Czyżby był aż tak odporny
ów kończący się październik
dzień owocu
liść spod drzewa?

Szłam ogrodem

Coś mnie tknęło w tej urodzie popołudnia
dojrzewało tak swobodnie

Zawróciłam - wypatrzyła mnie znów czerwień

Słupkiem kwiatu zaszłam w niebo
Wpadłam wreszcie wprost na ciebie













4 komentarze:

  1. Uśmiecham się do siebie, wiesz? Pięknie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, Aniu, gdybyś widziała, jak się wreszcie ładnie robi. Ludzka pogoda nastaje...

      Usuń
  2. I znów napisałaś tak, że człowiek siedzi i myśli od trzech dni...czy mruszejemy, czy zarastamy, czy wspinamy się na trampolinę słupka...
    Dobrze , ze Cię tknęło.
    ale tam... przecież lepiej czytać, a nie interpretację robić...
    I pewnie, że też się uśmiecham...

    OdpowiedzUsuń
  3. Są takie straty, że długo zarasta się bólem. Widzę to i czasem mnie to przeraża, że można tak nie pogodzić się z czyimś odejściem. Tj. nie być w stanie żyć z tym, co zostało. Ale do czasu. Albo nam przechodzi, albo nas samych po słupku do nieba życie zabiera...

    Następny post będzie lżejszy. Obiecuję.

    OdpowiedzUsuń