Teraz mam na sumieniu, co następuje:
nasiona bazylii, oregano, kolendry, kopru,
pomidorów i fasolki strączkowej
osiem tyczek do podwiązania tego, co ma
bujnie wyrosnąć
jedno opakowanie nawozu „eko”
cztery donice z terakoty
cztery takowe podstawki
niezliczone wory z ziemią ogrodową
Co tam dalej...
sześć worów z kawałkami kory sosnowej
(ściółka na rabaty kwiatowe)
taczka (model "w sztorc", do
ciągnięcia)
Nie mieli tylko nowego kręgosłupa. A
zapragnęło mi się go, kiedy zatachałam zakupy do garażu i upchałam sekretnie
przed Lubym.
Już kombinuję, jak urobić Męża onego, żeby
nie zemdlał na widok rachunku, gdy go dzisiaj przedłożę. (Nie było do tej pory
okazji: Kozak we wtorek wieczorem poczuł się średnio, wczoraj po południu rozchorował
się na sto procent.)
- Kochanie – tak zacznę – postanowiłam w Nowy
Rok [a on, Amerykanin, zrozumie wagę amerykańskiego postanowienia, a New Year resolution], że od tego roku moje urodziny będą świętem ruchomym i tak wyszło, że w
2013 wypadły właśnie w miniony wtorek. I doszłam do wniosku, że sama
sobie będę z tej okazji kupować prezenty, bo masz przecież tyle na głowie... Co
ty na to? Nie cieszysz się?
Bo nie wiem, co innego może wymyślić ktoś,
kto w poprzednim wcieleniu na pewno był rośliną...