Putin woli Trumpa, Włosi Clinton. Papież Franciszek
zaleca amerykańskim katolikom modlitwę i rozeznanie zanim pójdą do urn. Pardon,
zanim pójdą głosować. Bieżę wyjaśnić tym, co lubią szczegóły, że urn w Stanach
się nie używa, korzysta się z maszyn liczących głosy. Przynajmniej w moim
hrabstwie najprawdopodobniej i tym razem skaner wciągnie wypełnione karty.
Ale do rzeczy. Każdy wie, co dla mnie najlepsze,
Amerykanin czy nie. Natomiast ja, jak pisałam wczoraj, chcę mieć na uwadze
dobro mojej rodziny, a nie cudze upodobania. Przeprowadziłam zatem domowy
sondaż pojedynczym pytaniem: na kogo byś zagłosował/zagłosowała w nadchodzących
wyborach?
Przerwałam Lubemu Mężowi służbową telekonferencję. Drgnął
i spojrzał na mnie, że powiało lodem.
- Jeśli zamierzasz oglądać jutrzejszą debatę prezydencką,
to wracam z pracy okrężną drogą!
Przerwałam Kozie popołudniową drzemkę i córka słodko
odrzekła, że oddałaby głos na tego pana od zwierząt, któremu nie udało się
dotąd zrobić kariery w polityce.
- Weterynarz? - Zawstydziłam się przy okazji, bo nie skumałam,
o kogo chodzi.
- Nie, mówię o gościu z poprzednich wyborów.
Aha! Czyli musiałabym go osobiście wpisać na listę.
- Ale który to był?
- Ten, co obiecywał, że jako prezydent sprezentuje
każdemu kucyka.
Gdyby kto pytał, do tej pory nie kupiłam Kozie ani
żółwia, ani dudka. Ani wymarzonego, miniaturowego prosiaczka.
- Co prawda wolałabym jednorożca, ale kucyk też może być.
- Koza zakryła głowę kocem i dyskretnie wskazała palcem drzwi.
Zapytałam o zdanie Kozaka. Mówię mu, że nie wiem, na kogo
głosować i on jeden potraktował mnie poważnie. Nie przestraszył za ojcem, nie
zbył obrazem Vermina Supreme'a.
- Mamo, nie martw się - odparł mój syn. - Zrób to, co ja na
sprawdzianie z matmy. Uczciwie wybierz odpowiedź jak leci. To najlepszy sposób.
O tym sprawdzianie rozmawiałam dziś z wychowawczynią na indywidualnej wywiadówce o siódmej pięćdziesiąt, kiedy jeszcze ranne ptaszki świergoliły.
Lepiej do tego nie wracajmy.
Moja puenta jest następująca: nadal, jako ten co czwarty,
młody, ankietowany Amerykanin pytany o zdanie, nie widzę w Białym Domu ani
Trumpa, ani Clinton. Wolałabym za opiniami badanych z Reutera, żeby prędzej
pierdyknął w Ziemię gigantyczny meteor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz