Pogoda wreszcie się wymarzyła.
Ustępują upały. Rychło w czas.
Nie tylko, że się nam należy po
uciążliwych miesiącach, ale według amerykańskiego kalendarza wypadałoby po prostu, żeby każdemu dziś
udał się wieczorny spacer.
Dzieci od rana pobudzone bynajmniej nie
piękną pogodą.
W mózgach gotuje się dopamina, bo już wczoraj w przedszkolach i podstawówkach odbyły się zabawy przebierańców. Już wczoraj rozpoczęło
się objadanie słodyczami.
Dziś, kiedy zacznie się ściemniać, dziatwa ruszy „kwestować”. Nie zabraknie i adrenaliny. Do końskiej dawki cukru dojdzie odpowiednia doza stresu ulicznego, bo na dzieciarnie czekają apetyczne kościotrupy, zmory i upiory.
Że współczulny układ nerwowy oszaleje,
to pikuś.
Wątroba, ta to zgłupieje, kiedy zacznie
się wieczorne wyjadanie z toreb syropu glukozowo-fruktozowego,
tert-butylohydrochinonu, wodosiarczynu sodu, dwutlenku siarki, polirycynooleinianu poliglicerolu, Czerwieni Allura AC (E129), Błękitu brylantowego FCF (E133) i Żółcieni pomarańczowej FCF (E110). I utwardzanych tłuszczy. Że wymienię niektóre.
Kozak nie gorszy, pod eskortą wystartuje po ciemaku z innymi łowcami przygód.
Jak pozostałe dzieci nachapie się
„dobrodziejstw” współczesnego
przemysłu spożywczego.
Przyniesie zdobyczne do domu, pozwolę mu wybrać
coś jednego przed myciem zębów. Zagonię do spania.
Kiedy wyrówna się oddech, spadnie
ciśnienie i rozluźnią się mięśnie, osiemdziesiąt procent zawartości torby
wyrzucę do kosza. Zakryję innymi śmieciami. Co zostanie - przebiorę. Z tego połowę schowam.
Że jestem potworem?
A to świetnie się składa, bo dziś Halloween.
Super:)U nas na razie skończyło się na 1 jajku niespodziance, ale wszystko przed nami.Pocieszam się tym , że moja za słodyczami nie przepada ale u nas też ta tradycja nie jest tak szalona jak u was więc wcale ci się nie dziwię. Na szczęście do następnego jeszcze rok:)
OdpowiedzUsuńJedno jajko niespodzianka. O! I tak trzymać ;-)
UsuńA Janek łazi po mieście i zamiast zbierać cukierki, rozdaje nasze...
OdpowiedzUsuńHahahahaha... Altruista i rebeliant w jednej osobie. Się udał!
UsuńTak.. najstraszniejsze halloweenowe potwory i zmory kryja sie w tych slodkosciach :p ;-) My na szczescie kwestowac nie chodzimy i dobrze mi z tym..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cie cieplutko, Sylabo :-)
I ja Ciebie pozdrawiam! Dobrze masz, że mąż nie z tej kultury, która dziś łazikuje po sąsiedztwie.
UsuńJesteś!
OdpowiedzUsuńNo chyba, że Kozak na specjalnej diecie - ale wtedy daj coś w zamian CZAROWNICO! :))))
Kupiłam zawczasu. Dziś dostanie, bo po wczorajszym "cukierku" zakwitł wysypką na twarzy. Może i dobrze. Lekcja dla męża przy okazji ;-)
UsuńJa się w tym roku zbuntowałam, po poprzednim, co to też robiłam róże wygibasty rodzicielskie z przykrywaniem w śmietniku...
OdpowiedzUsuńPo tym jak Alicja (do zeszłego poniedziałku podająca się za pierwsza czarownicę okolicy) popadła w histeryczny, paniczny strach, po tym jak pani na niemieckim ją wystarszyła dla żartu...powiedziałam NIE! wszelakim mocom co mnie nie interesują.
I zrobiłam w domu dzieciom imprezę co sie zowie i nie wpuściłam dzieci kołaczących o słodki "bo nie mamy w domu!" i już.
Oj jeszcze większym potworem jestem???
cóż..
dziś Wszystkich Świętych Sylabo!!! to dobrze się składa!!!??? uświęcą się nasze potworzaste wyczyny dnia wczorajszego.
A jutro zaduszki...
a o czarownicach i tych takich z tutejszego Harzu jeszcze napiszę, bo mnie zdenerwowały ...że hej!!!
Robiłam podobnie, gdy Koza była mała, bo się bała panicznie tego, co w tych dniach na zewnątrz. Kozaka oprowadzamy po domach znajomych, gdzie wiemy, co wisi/leży/wetknięte z "ozdób" przed domem. Mnie wczoraj wystraszono nie na żarty, kiedy poszłam do innej znajomej z wizytą. (Sama) Darłam się jak opętana. Te imprezy nie powinny być reklamowane jako dla dzieci. I nie każdy dorosły ma mocne nerwy. Moje dawno zszarpane, niestety. Nie nadaję się do tej zabawy.
UsuńJa oprowadziłam Miśkę po osiedlu jej narzeczonego bo nas zaprosili. Chciałam wracać do domu po trzecich drzwiach ale małej się podobało, to szłyśmy dalej. Od wczorajszego wieczora myślę co z tym wszystkim, a przynajmniej większością zrobić. Dziękuję za wskazówkę ze śmietnikiem :-D.
OdpowiedzUsuńNarzeczony ;-) Już? Nie wiem, czego bym się bardziej obawiała. Chłopa w tym wieku czy Halloweenu ;-)
UsuńOna nim rządzi i po polsku chyba nawet. Jak Miśka spódnicą kręci, to on tak koszulką próbuje itp... Chłop dwa dni od niej starszy haha, w żłobku znaleziony. A jak piszczą te dwa krasnale, jak się w weekend w supermarkecie przypadkiem zobaczą :-D Jak dwie nastolatki haha
UsuńTo publika ma niezłe przedstawienie! LOL
UsuńJak się cieszę, że wróciłaś (do świata blogowego)!
OdpowiedzUsuńMyślałam, że w USA na Halloween już trochę mniej chemicznie. Ale czytam, że nadal same trutki, straszne!
Wieki temu, jak sama chodziłam żebrząc o słodycze, to była akcja by dzieciom dawać forsę, bo raz - słodycze niezdrowe, dwa - licho wie na co dzieciaki są uczulone i trzy - a nuż jakiś zwyrodnialec doda czegoś do tych łakoci i dziecko nam się otruje.
No ale to było wieki temu ...
A swoją drogą ... nie przepadam za Halloween, wolę cmentarze - te prawdziwe.
Ściskam!
Niestety, jakość słodyczy amerykańskich pozostawia nadal wiele do życzenia. Nie kupuję; wolę upiec ciasto lub ciastka lub podeprzeć się czasem lizakiem bez kolorantów i konserwantów. A ile dziś alergików, to osobny temat, bardzo, ale to bardzo w USA ulubiony. W Halloween nagle jakoś o tym sie zapomina. I ja też wolę cmentarze. Jedziemy na drugi dzień, świątek, piątek czy niedziela. Nawet te amerykańskie cmentarze potrafią być piękne bez lampek, trzeba tylko znaleźć ten najstarszy w mieście :-) Lekcja historii w dodatku murowana. Pozdrawiam serdecznie!!!
Usuń