- Dobranoc! -
mówię do Kozaka.
- A co to znaczy „dobranoc”?
Nie wie? Zawsze
mówimy sobie „dobranoc” po polsku, ale może faktycznie nie rozumie?
- „Dobranoc” znaczy "dobra" "noc". Kiedy mówię
"dobranoc", życzę ci, żebyś miał dobrą noc i spokojnie spał.
- To nie działa,
mama! Ja mam koszmary!
No, tak.
Mimo dobrych
życzeń przyśni się zły sen lub pozostanie na jawie, tak jak wydarzenia z tej
wiosny. Na początku marca zmarł nagle mój ojciec i odjęło mi głos, ten
wewnętrzny, odpowiedzialny za możliwość skupienia się na czynnościach
niezwiązanych z tym, co nie przypomina taty i rodziny w Polsce. Są dni, kiedy
myślę, że już najsmutniejsze za mną, ale chyba jestem zbyt dużą optymistką, bo
co się przymierzam do napisania tu chociaż kilku zdań, ten „zły sen”,
lęk przed czystą kartką Worda, w której czai się następna refleksja o moim ojcu,
w dużej mierze trwa do teraz.
Tata zmarł,
poleciałam na pogrzeb. Sama. Nie miałam za co zabrać Kozy i Kozaka. Po powrocie
do Stanów okazało się, że muszę wrócić do Polski. Znów poleciałam sama i to
wiosenne oblatywanie Atlantyku doszczętnie zawirowało mi w głowie. Tak jak
przeżycia z wizyt w Polsce. To nie ulega wątpliwości.
Kochani, piszę
prawdę o mojej nieobecności, ale proszę, nie składajcie mi kondolencji. W końcu
stało się normalne i jak najbardziej zalecane - dziecko pochowało rodzica, a
nie odwrotnie. Jeżeli możecie, ucieszcie się ze mną, że mogłam być wtedy z
polską rodziną. Z tego powodu jestem niezmiernie, niezmiernie szczęśliwa. I to,
co po angielsku ładnie nazywa się closure,
a po naszemu można określić jako satysfakcjonujące zamknięcie jakiegoś etapu,
przeżycia, ów rodzaj ulgi, po której łatwiej ruszyć ponownie z miejsca - to
właśnie przeżyłam za drugim pobytem w Polsce. Doświadczyłam, co musiałam, żeby
poczuć, że ojca rzeczywiście już nie ma między nami. Nie ciałem.
Jak łatwo się
domyślić, lekcji polskiego długi czas po prostu nie było. Wracam do nich powoli
i te świeżoprzeprowadzone były nawet śmieszne, ale nie potrafię ich zrelacjonować. Jak przyznałam wyżej, kiedy
mam zasiąść do pisania od serca, chcę pisać o rzeczach zupełnie nie w temacie
bloga. Poza tym i tak zmagałam się strasznie, czy w ogóle wypada mi tu pisać cokolwiek o tacie. Po pierwsze był jak najbardziej jednojęzyczny. ;-) I jeszcze do końca nie panuję nad wszystkimi emocjami związanymi z mijającą wiosną. Takiej załzawionej paplaniny na dłuższą metę należy nam wszystkim oszczędzić, bo jeszcze i
Wam coś nie tak się wyśni, jak Kozakowi.
- Kiedy
mówię „dobranoc”, to znaczy, że bardzo chcę, żebyś odpoczął i obudził się radosny. Wiem, że mogą przyśnić się koszmary, ale ponieważ cię kocham,
zawsze będę ci życzyć, żeby było ci dobrze.
Szkoda, że kochać
nie znaczy zmienić biegu rzeczy. Nie mam kontroli nad snem Kozaka, nad odejściem
najbliższego. Pomijam przyszłość. Ale nie jest ze mną aż tak źle, żebym nie
wiedziała, że po złym śnie mogę przytulić, na śmierć ojca mogę odpowiedzieć
swoim życiem. A przyszłości mogę przeciwstawić „Teraz”,
chociaż tu jeszcze nie ma czym się chwalić, bo wczoraj był w Stanach Dzień
Matki, a ja czułam się bardziej córką i siostrą.
- Synku, mówię ci „dobranoc”, bo chcę, żebyś był bezpieczny. I szczęśliwy.
- To będę ci
mówił „dobranoc” cały czas - napalił się Kozak jeszcze przed
wczorajszym zaśnięciem. - I jak będzie dzień i jak będzie noc.
Dobrze.
To dobranoc,
Kozaku. Śpij spokojnie.
Dobranoc, Kozo.
Dobranoc, Luby
Mężu.
Dobranoc Wam
wszystkim, gdy będziecie znów zasypiać.
A Tobie, Tato, mówię „Do zobaczenia”.
Nareszcie. Nareszcie coś napisałaś.
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię bardzo serdecznie, chociaż tylko wirtualnie :-)
Dziękuję przeogromnie! :-)
UsuńNiesamowite.Ja tej wiosny plakalam przy Dobranoc, Glowo Swieta... i jak czytam Twoj post caly czas ta melodia jest... caluje
OdpowiedzUsuńPodobno nie ma przypadków ;-) Jakieś fluidy myślowe gdzieś się połączyły w eterze?
UsuńSylabo kochana, przykro mi bardzo z powodu straty taty :-\ Tule mocno do serducha. Trzymaj sie :-)
OdpowiedzUsuńDzięki, Agato! Odwzajemniam uściski!
UsuńDobrze Cię "widzieć" Sylabo!
OdpowiedzUsuńI Ciebie też! :-)
UsuńCieszę się, że wróciłaś. Najcudowniejszym darem jakim zostaliśmy obdarzeni, to dar zapominania. Czas wszystko wygładzi, wiem to z własnego doświadczenia... Teraz najważniejsze to patrzyć przed siebie, bo najważniejsze są przecież te dni, których jeszcze nie znamy, a na które czekamy :))))
OdpowiedzUsuńŚciskam i pozdrawiam gorąco!
Dziękuję za pokrzepiające słowa, Zosiu Samosiu. Wezmę tę radę do serca.
UsuńMoże i mogłabym coś mądrego teraz napisać, ale ufając polskiemu powiedzeniu, że mowa jest srebrem a milczenie złote wirtualnie i cichutko Cię przytulam (i szczerze się cieszę, że mogłaś być w Polsce na pogrzebie Taty)!
OdpowiedzUsuńI za ten uścisk bardzo dziękuję. I za to, że rozumiesz, ile znaczy móc być na pogrzebie, gdy czuje się taką potrzebę. Dziękuję bardzo.
UsuńSylabo, wiesz, ze jestem z Toba calym sercem. Byl sobie dzien, byla noc, a po nocy znow dzien przyjdzie...
OdpowiedzUsuńI nastaje nieuchronnie. Nowy dzień, nowa noc. Jest dobrze. :-)
UsuńDobrze, że jesteś. Znowu jesteś! Dzień dobry :)
OdpowiedzUsuńKochana monachijska Polko! Nawzajem! Dzień dobry i dobrze, że jesteś.
UsuńDobranoc Tato Sylaby... On już nie będzie miał koszmarów. A Wam, droga i mądra Sylabo życzę i dobrej nocy i dobrego dnia!
OdpowiedzUsuńTak. Też tak myślę, że koszmary kończą się tutaj, po naszej stronie. I wzajemnie życzę Ci dobrego na każdy dzień kalendarza!
UsuńPięknie napisane...i wiesz, że ja zawsze z Tobą...
OdpowiedzUsuńNo. :-) Wiem. :-) A wiedza to siła ;-)
Usuńpięknie napisałaś wzruszyłem się po prostu ...
OdpowiedzUsuńto mój największy koszmar na emigracji ta myśl .. dlatego w głównej mierze chcę powrócić .. proszę los by nie było za późno .
wiele dobrych fal Sylabo ~~~~~~~~ .. tak prosto przez Gulf of Mexico ...
Dziękuję stokrotnie, Piotrze. Tak. Pamietam, co opowiadałeś o swojej rodzinie. To ważne, żeby być tam, gdzie czuje się, że trzeba być. BARDZO Ci tego życzę!
Usuńbardzo dziękuję .. bardzo pragnę by nie było za póżno ... pozdrawiam Cię bardzo ciepło :^)
Usuńzaglądałam tu od czasu do czasu.....cieszę się że wróciłaś :-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko
ivonesca
Witam też cieplutko, droga ivonesco :-) Miło mi, bardzo mi miło.
UsuńCieszę się, że wróciłaś. Przeżywam odejście Twojego Taty, gdyż coraz bardziej boję się odejścia moich Rodziców i tego, że będą sami, że nie zdążę się z nimi pożegnać. W ciągu ostatnich dwóch lat już dwa razy leciałam na drugi koniec świata by wesprzeć ich w chorobie.
OdpowiedzUsuńWczoraj dowiedziałam się, że Tata znowu idzie do szpitala. I co mam znowu kupować bilety ...?
Dorotko, podzielam Twoje rozdarcie i ten strach. Po tym, co ostatnio się wydarzyło, mimo wszystko odczuwam spokój, a przede wszytkim taty obecność. Przeszłam chyba już przez wszystkie najgorsze fazy żałoby i czuję się szczęśliwa, że ostatnie rozmowy z ojcem były dla mnie kluczowe. Że w momencie, gdy się odbywały, zdawałam sobie z tego sprawę. Słowa, które padły były tak istotne, że okazało się, iż wystarczyły za to "do widzenia", którego nikt z nas, członków rodziny, nie zdążył mu powiedzieć. Nie wiem, co Ci pisane, ale życzę Ci zdążyć się pożegnać i móc być przy rodzicach w chorobie. Pomodliłam się o to i o zdrowie Twojego taty. Ściskam Cię mocno. Pisz mejlem, gdy będziesz znała jakieś szczegóły. Niech Ci się ułoży jak najlepiej!
UsuńDziękuję Kochana za modlitwę.
UsuńTata zawsze będzie z Tobą, pamiętaj również o tym by Kozak i Koza o nim pamiętali.
Uściski.
Sylabo Kochana, jestem z Toba calym sercem. I dobrze Cie rozumiem, bo rok temu mialm to samo...Uwielbiam Cie czytac, wiec bardzo ciesze sie, ze wrocilas.
OdpowiedzUsuńTo nie muszę nic dodawać poza jednym: bardzo mi przykro, z powodu Waszej straty. Ale jednak dodam, bo serdeczności nigdy nie za wiele: Małgosiu, trzymasz się na schwał. Powinnam brać z Ciebie przykład, gdyby mi się odechciało trzymać właściwy kierunek...
Usuń