I trzeba było
się zastosować do dobrej rady. A ja, jak zwykle, mądrzejsza. Oglądałam wczoraj przed
pójściem spać pierwszą z trzech debat prezydenckich i w nocy dręczyły mnie
zmory. Na pół przytomna przywitałam się dziś rano z Kozakiem, który z mety zauważył,
że jestem wyjątkowo nieświeża.
- Nie wyspałam
się, synku, bo śniły mi się koszmary. Hitlerowcy mnie gonili.
- Hilelowsy -
one są niedoble.
- Żebyś
wiedział!
- Ja je
widziałem. One są bzytkie! One mają klatkę.
Zaniepokoiłam
się. Co ten Syn oglądał i gdzie? Znowu grzebał po filmikach youtube zamiast
trzymać się wyświetlonej mu przeze mnie bajki? W telewizji bowiem nic mi ostatnio
o drugiej wojnie światowej nie mignęło. (Zresztą, jeśli miga, to Pearl Harbor
czy Hiroszima, a nie centralna Europa.)
Zaniepokoiłam
się, ponieważ Kozak jest stanowczo za młody, żeby oglądać tego typu dokumentalne
filmy wojenne. Postanowiłam wybadać, co Malec
wie i zdementować wszystko, prawda czy nie prawda, żeby Dziecku traumy odjąć.
- Kochanie, do
czego hitlerowcom była potrzebna klatka?
- Do ludzi.
Drgnęłam.
- A co robili
ludzie w tej klatce?
- Nie mogły
wyjść.
Ciemnieje mi
przed oczami.
- A gdzieś ty
to wszystko widział?
- Oglądałem
Galfilda.
***
Ostatni odcinek
Garfielda oglądaliśmy razem. Rzeczywiście pojawiła się klatka. Siedziały w niej
myszy, zamknięte w środku przez... ufoludki.
*(Bohdan Smoleń, skecz „A tam cicho być”)
:-DDDDD
OdpowiedzUsuń