czwartek, 3 stycznia 2013

Co ma piernik do wiatraka

Do tego doszło, że w boju o polski pod mym dachem muszę być dla siebie i zawodnikiem i trenerem – sama siebie muszę zagrzewać do kolejnego starcia z Córką, a motywując się do następnej lekcji z Kozą, przeczytałam jeszcze jeden artykuł o dwujęzyczności. 

Tekst w The New York Times (całość, w języku angielskim, TUTAJ) ukazał się dawno, ale odkryłam go teraz i przytoczę fragment we własnym tłumaczeniu.

„Zasadnicza różnica między osobami dwujęzycznymi i jednojęzycznymi być może jest prostsza: to zwiększona zdolność kontrolowania otoczenia. ‘Osoby dwujęzyczne często muszą przestawiać się z jednego języka na inny – do ojca można mówić w jednym języku, a do matki w drugim’ - wypowiada się Albert Costa, naukowiec z Uniwersytetu Pompeu Fabra w Hiszpanii. ‘To wymaga śledzenia zmian wokół nas w ten sam sposób w jaki monitorujemy okolicę podczas prowadzenia pojazdu.’ ”*

Czyli... gdybyśmy jeszcze trochę wytrwały z Kozą w nauce polskiego, prawo jazdy Dzieciak dostałby za pierwszym podejściem?

Trzeba było tak od razu!

* The key difference between bilinguals and monolinguals may be more basic: a heightened ability to monitor the environment. “Bilinguals have to switch languages quite often — you may talk to your father in one language and to your mother in another language,” says Albert Costa, a researcher at the University of Pompeu Fabra in Spain. “It requires keeping track of changes around you in the same way that we monitor our surroundings when driving.”

4 komentarze:

  1. Sylabo, coby Cię wesprzeć, może (w walce o język polski).
    Właśnie skończyłam czytać "ziele na kraterze" Wańkowicza. Jestem pod ogromnym wrażeniem opisu Powstania Warszawskiego. Poznałam wojenne losy rodziny Wańkowiczów, dalsze ich losy znam z "Tedy i owędy".Ostatni rozdział(rozdziały?-już nie pamiętam) pisze jego żona zwana Królikiem. Po wyjeździe z Polski pomaga ona córce- w Stanach właśnie -zajmując się jej dziećmi i... walcząc o ich polszczyznę. Królik całą okupację spędził w Warszawie udzielając się w PCK i w konspiracji. Straciła w Powstaniu córkę. A na koniec staje wobec wnuczki (noszącej zresztą imiona poległej ciotki), która nie chce mówić po polsku...
    Polecam w kombinacji:
    Najpierw "Ziele na kraterze"
    potem "Tedy i owędy", rozdziały pisane przez Królika. Melchior Wańkowicz.

    Tymczasem uszy do góry!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana Amaranto, zacznę szperać we wskazanych kierunkach jeszcze dziś wieczorem, tj. późniejszym wieczorem. Bardzo mnie wzruszył Twój post i bardzo ucieszył. Dziękuję Ci swym całym „marmoladowym” sercem.

    OdpowiedzUsuń
  3. E,ściema! Jestem osobą wielojęzyczną, a prawa jazdy nie mam i pewnie nigdy mieć nie będę. Szaleję na rowerze, ale mam już za sobą kilka kontuzji ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aleksandro, to może sygnał, że trzeba raczej za kierownicę samochodu jednak złapać?

    OdpowiedzUsuń