Magda z
Rzymu, założycielka klubu Polek na obczyźnie, była miła wpisać mnie na listę „przesiedleńców”
i zaprasza do klubowej zabawy, podając hasła, które mają nam przybliżyć
życie „gdzie indziej”:
1. imię/nick, kraj, ewentualnie miasto
2. najfajniejsze
3. najpiękniejsze
4. ciekawe
5. coś pysznego
6. uwielbiam
7. nie cierpię
8. do pozazdroszczenia
9. dziwaczne
10. brakuje mi tutaj…
Moje imię znacie, kraj też, więc rozwijam pozostałe punkty. I
wrzucam je, wedle reguł zabawy, na swój blog.
***
Stany to kraj, w którym życie się śpieszy, ale na
Florydzie czasami ono zwalnia, bo nie da się wszędzie biec przy ponad czterdziestostopniowym
upale (przeciętnie od maja do początku października). Dlatego dziwaczne jest dla mnie to, że nie
wprowadzono tu jeszcze długim latem południowo-amerykańskiej czy
śródziemnomorskiej siesty. Byłabym „za”.
Ale może nie powinnam się dziwić. Uwzględniono bowiem
prawie wszędzie klimatyzację. Jeśli nie wyjdzie się w ciągu dnia na długo z
domu, da się żyć.
Najpiękniejsze na
Florydzie są niebo, woda, flora, co usilnie podkreślam na swoim blogu fotkami.
I miejscami fauna. („Miejscami”, bo sęp nie jest dla mnie ideałem zwierzęcej
urody, aligator też nie, pancernik – tylko zwinięty w kulkę...)
Może zatem słowo o ludziach. Uznać po kilku minutach
rozmowy, że wiesz, z kim masz do czynienia, to największy błąd. Tym bardziej
tutaj, bo Moja Floryda to typowy amerykański Melting Pot: mieszają się rasy, języki, zwyczaje. Swoją drogą, ciekawe, że sami Amerykanie spoza tego stanu często sądzą, że przeciętny
Floridianin jest albo emerytem, albo turystą. (Tak było jeszcze dwadzieścia lat
temu, ale stereotypy lubią trzymać się mocno.)
Coś pysznego – ogólnoamerykański
przysmak – chocolate chip cookies
czyli od razu zdjęte z blachy miękkie, okrągłe ciasteczka z kawałkami roztopionej
w środku czekolady... Ale! Ale! Pod jednym warunkiem - że zmodyfikowałam
recepturę. Na przykład dodaję o wiele, wiele mniej cukru. (Wypieki
amerykańskich ciastkarni smakują dla mnie jednako, przesłodzone do granic
wytrzymałości.)
Uwielbiam tutejszy
przełom lata i jesieni oraz zimy i wiosny. Ani nie marznę, ani nie zlewam się
potem.
Nie cierpię, kiedy
w środku sierpnia, w środku dnia wysiada klimatyzacja.
Do
pozazdroszczenia to potrafią tu bujnie wyrosnąć rośliny w niektórych
ogródkach, na miejskich klombach.
Brakuje mi grzybobrania.
Hej, poszłaby ja sobie z koszykiem w las... Ale ani porządnego lasu nie ma
(dżunglowate chaszcze w najlepszym przypadku), ani niepryskanych grzybów. Wysypie
czasem sowy i podgrzybki na przystrzyrzonym trawniku, tylko, że ten był
wcześniej chojnie spryskany kto tam wie czym...
Lecz od czego mieszka się „w Ameryce”? Czyż nie pokutuje o niej mit, że prawie wszystko tu się dostanie, jeśli dobrze
pokombinować, poszukać, poszperać?
Przed Świętami Dziękczynienia (Thanksgiving), w jednym ze sklepów pojawiły się kolejny raz Pieprzniki
jadalne (po mojemu „kurka”). Kochani! Tylko (!) za 34 dolary za funt, czyli
ponad 100 złotych za PÓŁ kilo...
Obeszłam się smakiem, ale jeśli kiedyś będę bogata, to
jak dopadnę jaką jesienią tego stoiska...
Chwilowo na deser pozostaje mi odwieczne
niebo...
Witaj w klubie:)
OdpowiedzUsuńSylabko, pięknie!!!
OdpowiedzUsuńCleo, wypatrzylam, zes w Holandii! Niech zyje kolor pomaranczowy!
OdpowiedzUsuńMagdo, dziekuje! Poprawilam wlasnie koncowego byka i teraz faktycznie moze byc ;-)
OdpowiedzUsuńWitaj ja też już należę do tego klubu :)
OdpowiedzUsuńA to milo! Zdarzylam juz tez zerknac na Twego bloga i zdziwic sie, ze niemieckie autostrady moga sie nie podobac samym Niemcom...
OdpowiedzUsuńCzesc Klubowiczko, przeczytalam z zainteresowaniem, bede zagladac! :))
OdpowiedzUsuńWitaj w klubie :)
OdpowiedzUsuńOch zazdroszczę Ci tej pogody !!
Pozdrawiam i zapraszam do mnie
Kasia
Witam Was obie! Kasie ze Szwajcarii i Kasie z Wiednia. Dziekuje, ze wpadlyscie!
OdpowiedzUsuńA!!! Kasiu-artystko, pogoda faktycznie chwilo do pozazdroszczenia... Ale ja Wam, Europejkom, zazdroszcze pieknej architektury.
OdpowiedzUsuńAmeryka... :D Marzeniem mym zobaczyć Florydę i Wielki Kanion :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam klubowiczkę :D
Z serca Ci życzę, aby spełniły się Twoje marzenia. Widzę, że lubisz przestrzeń, bo i Wielki Kanion i Floryda z niej słyną. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWitaj Kochana w Klubie....
OdpowiedzUsuńAmeryka!!!! To moje marzenie od dzieciaka... Ty szczęściaro =)
Zwiedzić wzdłuż i wszerz, pomieszkać, popracować...
.....marzenie ściętej głowy - mam nadzieję, że się kiedyś spełni, chociaż to pierwsze.
Pozdrawiam ze śnieżnej Danii,
Żaneta
P.S. na pewno będę tutaj często zaglądać!
Żaneto, dziękuję za wpis! Ja zaś z sentymentem wspominam naszą starą Europę i brak mi tego, co masz Ty: „rzutu beretem” do Polski. Taki to ten świat, że marzymy czasem o tym, co zarzuciliby inni. Życzmy więc sobie obie, aby spełniły się te nasze marzenia.
OdpowiedzUsuńCiekawie opisałaś Florydę... Zazdroszczę tego nieba, fauny, flory i wody;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! A patrząc na Twoje zdjęcie, muszę stwierdzić, że wyglądasz jak florydianka z krwi i kości, boś cała zlana słońcem...
OdpowiedzUsuń