sobota, 1 grudnia 2012

Moja Floryda


Magda z Rzymu, założycielka klubu Polek na obczyźnie, była miła wpisać mnie na listę „przesiedleńców” i zaprasza do klubowej zabawy, podając hasła, które mają nam przybliżyć życie „gdzie indziej”:

1. imię/nick, kraj, ewentualnie miasto
2. najfajniejsze
3. najpiękniejsze
4. ciekawe
5. coś pysznego
6. uwielbiam
7. nie cierpię
8. do pozazdroszczenia
9. dziwaczne
10. brakuje mi tutaj…

Moje imię znacie, kraj też, więc rozwijam pozostałe punkty. I wrzucam je, wedle reguł zabawy, na swój blog.


***

Stany to kraj, w którym życie się śpieszy, ale na Florydzie czasami ono zwalnia, bo nie da się wszędzie biec przy ponad czterdziestostopniowym upale (przeciętnie od maja do początku października). Dlatego dziwaczne jest dla mnie to, że nie wprowadzono tu jeszcze długim latem południowo-amerykańskiej czy śródziemnomorskiej siesty. Byłabym „za”.
Ale może nie powinnam się dziwić. Uwzględniono bowiem prawie wszędzie klimatyzację. Jeśli nie wyjdzie się w ciągu dnia na długo z domu, da się żyć.

Najpiękniejsze na Florydzie są niebo, woda, flora, co usilnie podkreślam na swoim blogu fotkami. I miejscami fauna. („Miejscami”, bo sęp nie jest dla mnie ideałem zwierzęcej urody, aligator też nie, pancernik – tylko zwinięty w kulkę...)

Może zatem słowo o ludziach. Uznać po kilku minutach rozmowy, że wiesz, z kim masz do czynienia, to największy błąd. Tym bardziej tutaj, bo Moja Floryda to typowy amerykański Melting Pot: mieszają się rasy, języki, zwyczaje. Swoją drogą, ciekawe, że sami Amerykanie spoza tego stanu często sądzą, że przeciętny Floridianin jest albo emerytem, albo turystą. (Tak było jeszcze dwadzieścia lat temu, ale stereotypy lubią trzymać się mocno.)

Coś pysznego – ogólnoamerykański przysmak – chocolate chip cookies czyli od razu zdjęte z blachy miękkie, okrągłe ciasteczka z kawałkami roztopionej w środku czekolady... Ale! Ale! Pod jednym warunkiem - że zmodyfikowałam recepturę. Na przykład dodaję o wiele, wiele mniej cukru. (Wypieki amerykańskich ciastkarni smakują dla mnie jednako, przesłodzone do granic wytrzymałości.)

Uwielbiam tutejszy przełom lata i jesieni oraz zimy i wiosny. Ani nie marznę, ani nie zlewam się potem.

Nie cierpię, kiedy w środku sierpnia, w środku dnia wysiada klimatyzacja.

Do pozazdroszczenia to potrafią tu bujnie wyrosnąć rośliny w niektórych ogródkach, na miejskich klombach.

Brakuje mi grzybobrania. Hej, poszłaby ja sobie z koszykiem w las... Ale ani porządnego lasu nie ma (dżunglowate chaszcze w najlepszym przypadku), ani niepryskanych grzybów. Wysypie czasem sowy i podgrzybki na przystrzyrzonym trawniku, tylko, że ten był wcześniej chojnie spryskany kto tam wie czym...

Lecz od czego mieszka się „w Ameryce”? Czyż nie pokutuje o niej mit, że prawie wszystko tu się dostanie, jeśli dobrze pokombinować, poszukać, poszperać?

Przed Świętami Dziękczynienia (Thanksgiving), w jednym ze sklepów pojawiły się kolejny raz Pieprzniki jadalne (po mojemu „kurka”). Kochani! Tylko (!) za 34 dolary za funt, czyli ponad 100 złotych za PÓŁ kilo...

Obeszłam się smakiem, ale jeśli kiedyś będę bogata, to jak dopadnę jaką jesienią tego stoiska...

Chwilowo na deser pozostaje mi odwieczne niebo...



16 komentarzy:

  1. Cleo, wypatrzylam, zes w Holandii! Niech zyje kolor pomaranczowy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Magdo, dziekuje! Poprawilam wlasnie koncowego byka i teraz faktycznie moze byc ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj ja też już należę do tego klubu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A to milo! Zdarzylam juz tez zerknac na Twego bloga i zdziwic sie, ze niemieckie autostrady moga sie nie podobac samym Niemcom...

    OdpowiedzUsuń
  5. Czesc Klubowiczko, przeczytalam z zainteresowaniem, bede zagladac! :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj w klubie :)

    Och zazdroszczę Ci tej pogody !!

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie

    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam Was obie! Kasie ze Szwajcarii i Kasie z Wiednia. Dziekuje, ze wpadlyscie!

    OdpowiedzUsuń
  8. A!!! Kasiu-artystko, pogoda faktycznie chwilo do pozazdroszczenia... Ale ja Wam, Europejkom, zazdroszcze pieknej architektury.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ameryka... :D Marzeniem mym zobaczyć Florydę i Wielki Kanion :D
    Pozdrawiam klubowiczkę :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Z serca Ci życzę, aby spełniły się Twoje marzenia. Widzę, że lubisz przestrzeń, bo i Wielki Kanion i Floryda z niej słyną. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj Kochana w Klubie....
    Ameryka!!!! To moje marzenie od dzieciaka... Ty szczęściaro =)
    Zwiedzić wzdłuż i wszerz, pomieszkać, popracować...
    .....marzenie ściętej głowy - mam nadzieję, że się kiedyś spełni, chociaż to pierwsze.
    Pozdrawiam ze śnieżnej Danii,
    Żaneta
    P.S. na pewno będę tutaj często zaglądać!

    OdpowiedzUsuń
  12. Żaneto, dziękuję za wpis! Ja zaś z sentymentem wspominam naszą starą Europę i brak mi tego, co masz Ty: „rzutu beretem” do Polski. Taki to ten świat, że marzymy czasem o tym, co zarzuciliby inni. Życzmy więc sobie obie, aby spełniły się te nasze marzenia.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciekawie opisałaś Florydę... Zazdroszczę tego nieba, fauny, flory i wody;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję bardzo! A patrząc na Twoje zdjęcie, muszę stwierdzić, że wyglądasz jak florydianka z krwi i kości, boś cała zlana słońcem...

    OdpowiedzUsuń