„Opłatek” to nie jest
(bo znajoma nie jest Polką), typowe amerykańskie party też nie (bo znajoma jest Europejką), więc
powiedzmy, że wybieramy się złożyć życzenia.
Ustne zaproszenie
zostało przekazane mojej Córce i próbuję wstępnie wyciągnąć z Kozy detale
spotkania.
- Kiedy to ma być?
- Chyba w sobotę, ale
ciocia jeszcze zadzwoni.
(Gwoli wyjaśnienia, polskim zwyczajem wszystkie moje dobre znajome dla moich dzieci to „ciocie”.)
- Nie wiesz, czy mam przynieść
coś do jedzenia?
- Nie wiem. Ale chyba
tak.
Chyba tak? Postanawiam,
że z pustymi rękami nie pójdę. Może drożdżówkę upiekę? Na ile osób?
- A kto oprócz nas ma
przyjść?
- Tak sami jak w zeszłym roku.
Koza wie więcej, niż
myślałam, skoro zna listę gości. Ba! Zakłada przy tym, że ja też wiem, kogo ma na myśli. Tylko, że ja w zeszłym
roku wpadłam na to spotkanie i wypadłam. Mąż i Koza siedzieli dłużej. Wiele
twarzy nie pamiętam.
- Sąsiednia pani będzie.
- Sąsiednia pani będzie.
- Cioci sąsiadka z
przeciwka?
- No.
Znamy sąsiadkę.
Przyjdzie z dwójką dzieci, z którymi Koza lubi się bawić. Czyli liczmy z dziesięć osób.
- I pani Amy. I ten pan,
co nie świętuje świąt.
A bo to jeden pan nie
obchodzi świąt Bożego Narodzenia? Niech Koza jaśniej...
- Ten, co nie pije
wina.
Abstynentów też wielu
chadza po świecie. Precyzyjniej proszę.
- On nie może jeść
świni.
Hm... Nie obchodzi „Gwiazdki”,
nie pije alkoholu, nie jada wieprzowiny...
- I modli się do Pana
Boga na literę „A”.
No, to jesteśmy w
domu! Wiem, o kogo chodzi.
- Ten pan jest Muminkiem,
mamo...
***
Musiałam dziś
żartobliwie. Dla złapania oddechu. Dla zmiany nastroju zanim myśli powrócą do ostatnich
dni w Newtown.
Ją też chcę na to przyjęcie! Chcę poznać Muminka, marzę o tym od dziecka!
OdpowiedzUsuńHahahaha... Z przykrością zawiadamiam, że to nie będzie rasowy Muminek. Córka potem się poprawiła. Ten pan to „Muzuł-Muminek”.
Usuńto ja nie wiedziałam, że Muminki wieprzowiny nie tykały :)
OdpowiedzUsuńrobić zdjęcia robić, wszyscy chcą poznać Muminka :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTeż bardzo chętnie bym osobiście zapoznała jednego... Bateria do aparatu – na wrazie „cóś” – ładuje się już od „wczora wieczora”. :-)
Usuń:D Dzieki z apoprawienie nastroju :D :D :D Zapamietam, ze ci co swinek nie jedza to Muminki :)
OdpowiedzUsuńAnielko, czas był najwyższy... Oj, był... I wiesz jeszcze na co „najwyższy czas”? Żeby Cię ładnie przywitać. (Ja lubię imiennie przywitać swoich stałych czytelników, jeśli tylko się nie zagapię.) Więc witam Cię serdecznie!
OdpowiedzUsuńPopłakałam siè ze şmiechu :) Tak jak pisałam... nadrabiam zaległosci w czytaniu wpisôw. Teksty Kozaka powalajàce, nadaja sie do dobrej komedi ;) Sylwia
OdpowiedzUsuńWitam Cię, Sylwio w – m.in.— kozaczej krainie, gdzie człek niepewny dnia i godziny. Jest bowiem tak, jak piszesz: gdy Kozak przyłoży tekstem autorskim, legnie się ze śmiechu.(Już niedługo kolejny pomysł Kozaka ukaże się „blogiem”. Zapraszam! A póki co, miłej „zaległej” lektury.)
Usuń