Z kilkunastu losów rączka Kozaka wyciągnęła karteczkę z
imieniem „Ania Mama T.”
Gratuluję mamie Tadeuszka! Ale nie rozbiegajcie się
jeszcze, Kochani, bo mam przed sobą prawdziwy frykas do wydania! Czy słyszeliście
może o pani Elliott?
Rebecca Elliot mieszka na Wyspach Brytyjskich, jest
wyjątkowo zajętą mamą trójki dzieci, a w wolnym czasie ilustruje LUB pisze i
ilustruje książki.
Popatrzcie sami na te imponujące malunki z
książeczki jej autorstwa Cub’s First Winter (twarda okładka, 26 x 26 cm). Nie
ma polskiego wydania tej książki, więc dla potrzeb własnych przetłumaczyłabym
tytuł jako Pierwszą zimę liska.
a tu detale:
Ta książka jest piękna, bo jest kunsztowna a prosta i
dla oka i dla ucha. Namalowano w niej świat z taką samą liryczną cierpliwością i
z takim ciepłem, z jakim lisia mama odpowiada na pytania synka.
Wszystkie zapytania zaczynają się od rudymentarnego,
dziecięcego „dlaczego” i na każde pada zwięzła, klarowna odpowiedź (czasem, razem z opisem zmieniającej się pogody, przyjemnie trącająca poezją), a dialog gaśnie dopiero wówczas, gdy lisie kity grzeją się
wzajemnie w końcowym, rudym uścisku z ok ładki.
Zakochałam się w tej książce, bo wycisza i mnie i Kozaka.
Tego popołudnia, kiedy pierwszy raz przykleiliśmy się do
siebie na kanapie zaglądając w Cub’s
First Winter, kiedy Syn wysłuchał tłumaczonego tekstu na żywo, drgnął,
odwrócił w moją stronę głowę i zapytał:
- Mama, cy ja mogę tam wejść?
Gdybyście mieli ochotę na ten kąsek, poproszę do końca
lutego króciutko, króciusieńko opisać w odpowiedzi pod tym postem jedno z
osobistych wzruszeń. Nie musi wypływać ono z bliskości wypływającej z kontaktu
z dzieckiem, możecie wspomnieć o ważnym spotkaniu z kimkolwiek. Napiszcie tak dla rozgrzewki przy okazji czwartkowych Walentynek, albo po prostu na przetrwanie zimy, przywo łując wiosnę...
(I – tak jak poprzednio – powierzę los zwycięzcy w ręce
Kozaka, który
wyciągnie z woreczka szczęśliwy los.)
Ps. Aniu Mamo T., podaj mi swój adres domowy (mój adres emailowy
znajdziesz w pasku po prawej stronie.)
jestem jestem
OdpowiedzUsuńCiesze się. A książeczkę powyższą „by chciała”? ;-)
Usuńchciałaby, chciała:-)
UsuńSpisałam sobie już tytuł i autora, gdyż muszę mieć tę książeczkę.
OdpowiedzUsuńCudowna i w moim ukochanym stylu :)
Dziękuję:)
Nie ma za co! Od dawna parło mnie, aby się nią w przenośni i dosłownie podzielić, bo chwyta mnie coś w klatce „pirsiowej”, gdy to czytam. Płynę po prostu...
Usuńale numer :-D - ja jeszcze w zyciu nigdy przenigdy nic a nic nie wygralam :-D Dziekujemy!!!
OdpowiedzUsuńKozak wylosował Cię z bardzo uroczystą miną, że dorzucę.
UsuńTak w ogóle dla mnie to podwójna radość zrobić przyjemność komuś, kto nigdy w życiu niczego nie wygrał, bo ja wygrałam i znam to uczucie. (Był to singiel jednego z moich ulubieńców muzycznych, Terence’a Trent D’Arby’ego, zatytułowany If You Let Me Stay; kiedy prowadzący „Listę przebojów Programu Trzeciego”, Marek Niedźwiecki, wyczytał moje imię na antenie, myślałam, że śnię... ;-)
Och, i ja uwielbiam takie nie-minimalistyczne książeczki... Trochę mnie tylko razi font, ale to takie moje skrzywienie ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście pragnę takiej książki w moim domu, pozwól jednak, że wymogi spełnię, jak siądę do laptopa, bo z telefonem nawet myśli trudno zebrać...
Amaranto, wiedziałam, że Ci się spodoba! Popatrz, jak to zostało namalowane. (Nie wiem, na ile znasz angielski, ale i bez znajomości języka, ktoś, kto ma pojęcie o malarstwie rozszyfruje kolejne etapy powstawania tych ilustracji.)
Usuńhttp://childrensdoodler.blogspot.com/2011/02/step-by-step.html
Gdybym mogła, to tę książkę wysłałabym każdemu. Leży w mnie na honorowym miejscu przy kanapie i ciągle ją wertuję, nawet, gdy nie ma przy mnie Głównego Słuchacza.
U mnie też będą wkrótce podobnie piękne (dziwnie to brzmi, ale dokładnie to mam na myśli) książki dla dzieci-niestety tylko do patrzenia :(
UsuńObie anglojęzyczne... Hm. Chyba mi anglosasi bardziej ilustratorsko dogadzają :)
Mam podobnie, chociaż mój sentyment do Jana Marcina Szancera nie gaśnie...
UsuńO Madre! O Szancerze też szykuję! :)
UsuńNiczym Cię, jak widzę, nie zaskoczę :)
Zaskoczysz, zaskoczysz. :-) Dlatego lubię Cię czytać...
UsuńJakie śliczne obrazki... dawno mnie tutaj nie było, muszę nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńZapraszam Kochana do mnie po wyróżnienie =)
http://iloveiwish.blogspot.dk/2013/02/z-cyklu-hot-monday-depp-scones-i.html
Pozdrawiam z zimnej Danii,
Żanet
Wyróżnienie? „Siem” wyróżniłam, powiadasz? Zaraz patrzę w Twego bloga...
UsuńPamiętam, pamiętam o warunkach :)
OdpowiedzUsuńWzruszające spotkanie?
Zawsze mnie wzruszają szeroko pojęte spotkania z Historią.
Np. jak w Sylwestra ładnych parę lat temu(a było to w Toruniu :)) otworzyłyśmy z przyjaciółką listy, które napisalysmy do siebie pięć lat wcześniej i które przeleżały pod opieką naszych mam czekając na swój czas. Było to nie tylko wzruszające ale i zabawne!!! (Rech rech rech)
Samo wspomnienie listów „papierowych” mnie już przyjemnie rusza... Dziękuję! :-)
Usuńdlaczego post mi uciekł???
OdpowiedzUsuńno to jeszcze raz! osobiste wzruszenie?? mogłabym opisać każdy dzień spędzony z moją córeczką. zwłaszcza wieczory, gdy mówi: "przytul mnie, tylko delikatnie, porozmawiamy sobie cichutko, żeby księżyc nie usłyszał". albo dziś, gdy mąż zapytał co wzięłaby na bezludną wyspę: "słodycze czy mamę" - bez wahania odpowiedziała: "mamę, zrobiłaby mi naleśniki i kupiła czekoladę":-)
OdpowiedzUsuńMiłe ciarki „mnię” przeszły przy tych księżycowych pogaduszkach do poduchi ;-)
Usuń:-)
Usuńhej,dopiero dziś udało się zakupić twoją książkę!:-) zabieram się za czytanie!
OdpowiedzUsuńA cieszę się, że ją dostałaś! Miłej lektury!
UsuńPrzepiękna ta książka, bardzo przyciągająca.
OdpowiedzUsuńJedno z osobistych wzruszeń? Szukam w pamięci i szukam i mam.Pierwszy krok mojej pierwszej córeczki.
W pewien sierpniowy dzień, podniosła swoją pulchną nóżkę i zrobiła swój pierwszy krok. Taki malusieńki, samodzielny, aż trudno go nazwać krokiem i mogłam go zobaczyć. Teraz mam troje dzieci, ale widok, właśnie tej, małej stopki odrywającej się od ziemii będzie zawsze w moich myślach.
Zobaczyłam tę stópkę w wyobraźni... Świat zamiera... A potem to już i on i nóżka - tylko do przodu!
UsuńDziękuję bardzo za wspomnienie.(Na Twojego bloga zerknę, goniąć za pomysłami do zabawy. Odgórnie i za nie dziękuję.)