Nie dotrzymam za chwilę danej obietnicy, bo jeden
z nich okazał się bezsprzeczną gwiazdą nie tylko ostatniej jesieni lecz i
trwającej zimy i przetrwał do teraz. Mało tego, zabrał się od nowa za
kwitnienie. Nie mam serca mu powiedzieć, że zajmuje miejsce przeznaczone na
nowe sadzonki.
I co z takim krzaczorem zrobić (poza zrobieniem mu
zdjęcia)? Ech...
Obok pomidora podwiązałam mocno filigranowe kwiatki
fasolki.
Odwiedziłam siewki bazylii.
I mogłabym gałować na ten „rośliniec” cały dzień, ale poranny
wiatr już doniósł, że dziś i jutro w nocy może być przymrozek. (Kogo obchodzi, że o miesiąc spóźniony?)
Biegnę szukać płacht, kocy i starych prześcieradeł do
przykrycia grządek.
Jak w Wigilię będę wniosić pół tarasu
do domu. (Mam na myśli tę część, która jest utkana z delikatnej celulozy.)
Oby do wiosny... tj. do wtorku!
Slodkie roslinki :)
OdpowiedzUsuńJak to do wtorku?!?
We wtorek ma być znów w nocy z 15 stopni...
OdpowiedzUsuńBazylia... właśnie myślę sobie nad tym aby zasadzić swoją bazylię tej wiosny... no, zobaczymy co z tego wyjdzie.... pomidorki, fasolka w lutym??? no nie wierze... miłego dnia =)
OdpowiedzUsuńTak samo nie dowierzam, że w zimę mogę trzymać tak młode roślinkina dworze. Generalnie to tak dobrze tu nie jest. To podobnoż pierwsza taka zima od jakichś 50-ciu lat. Ewenement i tyle.
OdpowiedzUsuń"Co Ty wiesz... o zimie?"... ;D
OdpowiedzUsuńTyle, co pamięć mi zostawiła... ;-)
UsuńSliczne zdjecia.. az sie rozmarzylam :-) Moglaby juz wiosna przyjsc :-)
OdpowiedzUsuńWiooosno! Jesteś pilnie potrzebna w Środkowej Europie! (Zawołałam ją. Może usłyszy?)
Usuń