Nie sposób je
objechać, bo rozlazły się po obu pasach jezdni. Nie wiadomo w dodatku, czy
stoją, czy idą.
Ceremonialnie unoszą
po jednej nodze, aby w połowie kroku zastygnąć. Pojawiają się za to szybkie,
kontrolne ruchy głowy. Jeden. Drugi.
Zawieszona w górze
kończyna powolutku schodzi w dół i niepewnie dotyka asfaltu, ale ten ruch nie
oznacza wcale, że posunięto się do przodu. Grupa sterczy nadal w miejscu,
przerzuciwszy jedynie ciężar ciała na drugą nogę. Trzy lub cztery pary oczu
przyglądają się zatrzymanym autom jak intruzom i nie ma sensu tłuc o klakson
(pomijam, że nie wolno), bo towarzystwo i tak się nie ruszy.
Nie można wysiąść,
podejść, unieść ostrożnie za tułów jak zdezorientowanego żółwia, bezpiecznie
przetransportować na drugą stronę jezdni, wrócić za kierownicę i odjechać.
Można tylko stać,
samemu tamując ruch uliczny, i czekać aż Wielmożna Leniwa Trupa Blokująca Drogę
zechce przesunąć się nieco w lewo lub w prawo.
Jeśli podpadniesz,
poczęstują ktrótkim, ostrzegawczym klangorem i zamilkną, aby obrzucić ponownie
uważnym spojrzeniem.
I zegar na tablicy
rozdzielczej może grozić spóźnieniem, a one i tak odsuną się
na bok dystyngowanym krokiem we własnym ospałym tempie i nikt niczego nie
będzie im narzucał.
Jakby wiedziały, że są
pod ochroną.
Na załączonej fotce - dwa osobniki z rodziny Żurawii kanadyjskich chłodzą się w cieniu przed kolejnym wkroczeniem mi na jezdnię.
haha ale fajnie je opisalas:)
OdpowiedzUsuńPiekne sa ! Ona kroluja na ulicach szczegolnie w jakims sezonie??
A dzięki. Te żurawie, wbrew swej pełnej nazwie, to stali florydzcy bywalce. Ciągle gdzieś tu przełażą. Najśmieszniej, kiedy zaparkują kupry przy wyjeździe z garażu. Wyglądają trochę jak strażnicy, trochę jak ozdobne, kamienne figury. Gdyby nie było zakazu, to jadłyby z ręki, ale z jednym zastrzeżeniem – nie dadzą się dotknąć.
OdpowiedzUsuń