niedziela, 11 listopada 2012

Święte krowy


Nie sposób je objechać, bo rozlazły się po obu pasach jezdni. Nie wiadomo w dodatku, czy stoją, czy idą.

Ceremonialnie unoszą po jednej nodze, aby w połowie kroku zastygnąć. Pojawiają się za to szybkie, kontrolne ruchy głowy. Jeden. Drugi.

Zawieszona w górze kończyna powolutku schodzi w dół i niepewnie dotyka asfaltu, ale ten ruch nie oznacza wcale, że posunięto się do przodu. Grupa sterczy nadal w miejscu, przerzuciwszy jedynie ciężar ciała na drugą nogę. Trzy lub cztery pary oczu przyglądają się zatrzymanym autom jak intruzom i nie ma sensu tłuc o klakson (pomijam, że nie wolno), bo towarzystwo i tak się nie ruszy.

Nie można wysiąść, podejść, unieść ostrożnie za tułów jak zdezorientowanego żółwia, bezpiecznie przetransportować na drugą stronę jezdni, wrócić za kierownicę i odjechać.
Można tylko stać, samemu tamując ruch uliczny, i czekać aż Wielmożna Leniwa Trupa Blokująca Drogę zechce przesunąć się nieco w lewo lub w prawo.

Jeśli podpadniesz, poczęstują ktrótkim, ostrzegawczym klangorem i zamilkną, aby obrzucić ponownie uważnym spojrzeniem.

I zegar na tablicy rozdzielczej może grozić spóźnieniem, a one i tak odsuną się na bok dystyngowanym krokiem we własnym ospałym tempie i nikt niczego nie będzie im narzucał.

Jakby wiedziały, że są pod ochroną.




Na załączonej fotce - dwa osobniki z rodziny Żurawii kanadyjskich chłodzą się w cieniu przed kolejnym wkroczeniem mi na jezdnię.

2 komentarze:

  1. haha ale fajnie je opisalas:)
    Piekne sa ! Ona kroluja na ulicach szczegolnie w jakims sezonie??

    OdpowiedzUsuń
  2. A dzięki. Te żurawie, wbrew swej pełnej nazwie, to stali florydzcy bywalce. Ciągle gdzieś tu przełażą. Najśmieszniej, kiedy zaparkują kupry przy wyjeździe z garażu. Wyglądają trochę jak strażnicy, trochę jak ozdobne, kamienne figury. Gdyby nie było zakazu, to jadłyby z ręki, ale z jednym zastrzeżeniem – nie dadzą się dotknąć.

    OdpowiedzUsuń