wtorek, 6 listopada 2012

Zabiło mi ćwieka

Aby lepiej zrozumieć świat moich dzieci i pomóc Kozie w potyczkach z polszczyzną, podczytuję o zagadnieniach dwujęzyczności.

Zofia Wodniecka-Chlipalska z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w artykule z 2011 roku Dwujęzyczność. Właściwości dwujęzycznego umysłu i specyfika badań psychologicznych nad dwujęzycznością pisze o niej tak:

„Nie istnieje, i wątpię, żeby kiedykolwiek istniała jednoznaczna definicja tego pojęcia, która nie budziłaby niczyjego sprzeciwu. Badacze inteligencji na przykład dysponują wystandaryzowanymi testami, dzięki którym można orzec, w którym miejscu na skali inteligencji plasuje się dana osoba. W przypadku dwujęzyczności nie mamy żadnych wystandaryzowanych miar.
Gdy słyszymy o kimś, że jest osobą dwujęzyczną, często mamy przed oczami kogoś, kto potrafi z równą swobodą posługiwać się dwoma językami, a zmiana języka w czasie rozmowy nie nastręcza mu trudności. Ten rodzaj dwujęzyczności osiąga się zazwyczaj, choć niekoniecznie, poprzez urodzenie się w środowisku, w którym na co dzień używa się dwóch języków. Taką osobę miał też na myśli Leonard Bloomfield, który w 1933 roku zaproponował tę bardzo rygorystyczną defninicję dwujęzyczności.”

Tak, tyle kojarzę. Sama wyrosłam na tym przekonaniu. Ale pani Zofia dalej pisze tak:

„Obecnie zwolennicy tego punktu widzenia są nieliczni, a większość badaczy uważa go za niepraktyczny. ‘Jeśli ktoś chciałby zaliczyć do dwujęzycznych tylko osoby, które władają oboma znanymi sobie językami z biegłością właściwą językowi ojczystemu, zabrakłoby określenia dla zdecydowanej większości ludzi posługujących się dwoma językami na co dzień ‘ (Grosjean, 1982, s. 164). Zgadzając się ze stanowiskiem Francois Grosjeana, większość współczesnych badaczy używa terminu ‘dwujęzyczny’ w odniesieniu do osób, które po prostu na co dzień używają co najmniej dwóch języków.”

Moment, moment. 
Koza Kozą, ale ja w większym stopniu niż ona „po prostu na co dzień” używam dwóch języków. Czyżbym to JA była dwujęzyczna?

2 komentarze:

  1. Pewnie, że jesteś i ja jestem, a ponieważ pan Grosjean nie sprecyzował ile tego używania, to ja jeszcze używam niemieckiego przecież a Chris rosyjskiego przez większość swojej ośmiogodzinnej szychty. To my wszyscy jesteśmy wielojęzyczni...jak miło. I to nie jest uszczypliwe wcale, cieszę się, że się rozluźniło w definicjach trochę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żebyś wiedziała! Wychodzi na to, że jesteście multilinguals ;-) (chociaż Grosjean uważa, że tego słowa nie trzeba używać, bo "bilingual" i do nich się odnosi).

      Usuń