Co zacznę kulturalny temat z Kozą - kto skomponował to czy tamto - Córa
ironicznie ucina temat, mówiąc, że Beethoven.
Próbuję zmieniać tok rozmowy i zagaduję przy innej okazji
o wynalezienie druku. I tłumaczę, że za tę „rewolucję” odpowiedzialny był...
- Beethoven!
Koza celowo rzuca „Beethovenem” jak mięsem, żebym tylko przestała
jej opowiadać o sprawach, które ją średnio interesują. Nadużywa
imienia kompozytora nadaremno, gdy pytam, kto zjadł ostanie czekoladki.
Bethoveen w naszym domu jest też odpowiedzialny za myszkowanie w mojej
garderobie i za nieopróżnienie zmywarki. Stał
się sprawcą wszelkich „szczęść” i nieszczęść.
W obliczu tych faktów nie wiem, skąd mi się znów zachciało brnąć w tematy
muzyczne, a tym bardziej tłumaczyć
genezę Mszy Nelsońskiej. Ale ględzę, ględzę wytrwale. Koza wytrwale zaś i czyta komiksy nad śniadaniem i słucha mnie jednym uchem.
Truję na dodatek niczym odkrywczym: że mamy dobrze, bo żyjemy w epoce dostępności do
muzyki. Że kiedyś przeciętny człowiek urodził się i umarł nie usłyszawszy
niczego większego poza przyśpiewką z fujarką i bębenkiem. Że tylko
ktoś nadziany mógł uczestniczyć w słuchaniu innej muzyki. A nawet w jej
tworzeniu. Skąd się wzięło Requiem Mozarta, prawda? (A! Stąd mi się
zachciało znowu o muzyce! Wszyskich Świętych było!) Skąd szereg oper? Skąd...
- Królowie zamawiali sobie utwory? - Koza nagle powtarza po mnie, nie odrywając się od lektury.
- Oczywiście.
- Hm...
- Chcieli posłuchać czegoś na swoją cześć. Kto by nie chciał?
- Chcieli posłuchać czegoś na swoją cześć. Kto by nie chciał?
- A jaki utwór zamówił sobie król Popiel?
???
Zagrzmiał mi pod czachą początek V-tej symfonii Beethovena.
- Żadnego! Rybcia, Popiel sobie niczego nie zamiawiał, bo wtedy orkierstr
nie było. Za Popiela jeszcze skrzypiec nie skonstruowano... Ani... Ani... -
wymieniać po kolei instrumenty? Wrócić do lekcji historii? Do
definicji legedy? Co tu robić? Co tu robić??
Koza wyczuwa, że coś jej nie wyszło. Poprawia się szybko:
- Ano, tak! Przecież król Popiel żył wcześniej... Przed skrzypcami... W
tym... w tej... w epoce szczurów!
***
I tym "rysem historycznym" witam Domcię w naszym wariatkowie.
Kurcze, strasznie ambitne te Wasze lekcje. Sama bym chętnie posłuchała i się czegoś nauczyła ;-) A ja żeby mieć "rytmikę" z głowy włączam dziecku kanał muzyczny w telewizji :-/ Chyba pora na coś ambitniejszego. Ale mówisz, że Beethovena nie polecasz?
OdpowiedzUsuńŻadne ambitne! Resztki informacji, co "z młodu się ostały" przekazuję. Już zresztą temat się wyczerpuje. Beethovena polecam jak najbardziej. :-) Tylko nie w wersji "koziej" ;-)
Usuńmasz bystre i inteligentne dziecko Sylabo :-D, a i ja sie przy okazji waszych lekcji doszkalam w szczurzych epokach na przyklad :-D - tak naprawde to u mnie z Historia muzyki cieniutko - z historia sztuki to tak, ale i u mnie na wiekszosc pytan uslyszalabys odpowiedz Beethoven ;-P
OdpowiedzUsuńJa też historią muzyki nie grzeszę. To takie wyrywkowe przypominajki. Nawet mi się nie chce w googla wejść, żeby to poszerzyć. Natomiast z historii sztuki - widzisz, gorzej. A może nie jest źle? Nie wiem. Chyba muzyka dla mnie ważniejsza od płótna, że ciągle wracamy do tych tematów. (Z których Koza mało co wynosi.)
UsuńHehe, ja też popadam w takie ględzenie :) dziś było o bolszewikach. Szkoda że o muzyce niewiele mogę :(
OdpowiedzUsuńBolszewików mieliście na tapecie? Już? Myślałam, że to ja wredna jestem i wcześnie wykłady "umoralniające" w domu zaczynam. A tu proszę! Jarecka mnie pobiła ;-)
UsuńZ tymi bolszewikami było tak: robiliśmy dekoracje na 11.11; białe i czerwone kwiaty z bibuły. Zasugerowałam, że białych może być więcej niż czerwonych, bo czerwony to kolor Rewolucji Październikowej i bolszewików... No i nie było rady- poszło od Marksa po Pałac Zimowy i Romanowów...
UsuńA ostatnio jak mi Młody powtarzał do sprawdzianu z historii? Chronologię mieli i różne tam cezury. "Era nowożytna zaczyna się od odkrycia Ameryki przez Kolumba"- mówi syn. A ja: no tak, ale jeszcze wynalazek druku... Tezy Lutra...
On potem cały ten wykład powtórzył pani z historii- co ona nam przekazała na dniach otwartych w szkole z nieodgadnionym wyrazem twarzy... I nie wiemy, czy sobie u niej zapunktował czy nagrabił... :P
Czuję, że zapunktował. :-)
UsuńA co Sowietów, to niech swój czerwony kolor mają.
W Polsce czerwień (jako barwa flagi) ma symbolizować naszą bojowość :-) Czyli, że dodam, w czasach wojny - waleczność Lachów, a w czasach pokoju - skakanie sobie do oczu. ;-)
Ha! Jak za dużo w jednym temacie, to w drugim dziwne skojarzenia, (zeby nie powiedzieć braki)... ;-) Rozumiem, że epoka lodowcowa znana...a potem od razu szczurów jest, czy jakoś inaczej.
OdpowiedzUsuńSkróty są bajeczne! U nas dziś Alicja na pytanie: "Gdzie mieszka babcia?" (no przecież codziennie powtarzamy!) palcem wskazującym orzekła TAM - wskazując na... globus! (no przeciez codziennie ględzimy z palcem po Mapach albo globusie...)
Tak. Tak to w praniu wygląda. Nie przerobię historii Polski sama z dzieckiem w przypadkowe wieczory, kiedy nie trzeba odrabiać "angielskich" lekcji. Praca, dom, jakiś wyskok poza i co mi pozostaje? Dowiedzieć się, że król Popiel koncertów słucha w epoce szczurów. "Masakra", jak to w Polsce modnie stwierdzić.
OdpowiedzUsuńSylabo! Adoptuj mnie proszę. Ja będę Twojego "ględzenia" słuchała z radością, jeszcze sobie notatki będę robić, żeby nie zapomnieć! Ile ja bym się przy Tobie dowiedziała... (np. co to ta Msza Nelsońska i jaka jej geneza?)
OdpowiedzUsuńP.S. I zdradź proszę jak potrafisz zachować spokój i nie płakać ze śmiechu przy takich perełkach jak "epoka szczurów" czy niedawna "Macho Ra"?
Pewnie, że bym Cię zaadoptowała! Taka fajna mama z Ciebie. :-)
UsuńAle moje ględzenie potrafi dać w kość, bo się czasem rozpędzę...
Wracając do Mszy Nelsońskiej Haydna, jej nazwa to czysty przypadek przypisywania ludziom tego, czego nie mieli na uwadze.. Haydn jej tak nie nazwał, kiedy ją komponował. (Czyli na cześć Lorda Nelsona, którego flota dała lanie flocie Napoleona w bitwie na Morzu Śródziemnym). Haydn sobie utwór pisał i wieści, że pod koniec lipca 1798 Nelson starł się z Napoleonem dotarły do muzyka kilka tygodni później. A Mszę Haydn zatytułował "Missa in Angustiis" (dosłownie "Msza w opuszczeniu/w biedzie". Kilka lat później, po tym, jak Haydn miał przyjemność wykonać swój utwór przed Lordem Nelsonem, przylglnął do utworu przydomek "nelsońskiej", nadany zresztą przez innych, nie autora. I powiedz - po jaką "chorerę" ;-) te informacje potrzebne dwunastolatce, która... o matko jedyna! Założę się o stówę, że ona nie wie, kim był Napoelon... aaaaa!!!!!!!
Co do tego spokoju przy koczkodanach typu "epoka szczurów" i "Macho Ra"... Kto powiedział, że nie płaczę ze śmiechu. :-) Płaczę, a jakże! I pomyślałby kto, że Koza się obrazi. Ale nie. Ona jest całkiem zadowolona. Niezawinione te przekręty, a matki dobry humor widać na wagę złota.
A gdy Koza już załapie swoje "przekręcidło", śmieje się ze mną. Może nie do rozpuku, jak ja, ale się śmieje.
Prawda jest taka, że potrafię się śmiać jeszcze pisząc posty...
Pozdrawiam Cię serdecznie!
O! Dziękuję bardzo i "odpozdrawiam" :-)
UsuńTO moja wiedza zdecydowanie z epoki szczurów :) Ja googlam i googlam i końca nie widać :) Ach i przynudzam często, ale się staram hamować. A jak Ty byś się powstrzymywała to ja bym nie wiedziała przecież z jakiej epoki moje w wiedzy zaległości :))
OdpowiedzUsuń