Dla E.
Szłam
ogrodem
Z zielonego
drzewa
na
zieloną trawę
spadł
czerwony liść
Pomyślałam
znam ten
moment
Wszystko
dobre się zaczyna
W
lżejszym stopniu cytrus grzeje gęsią skórką
Łatwiej palmie
biją serca w kiściach cyny
Przychylniejsze
pręcikami parasolki
hibiskusa
Przystanęłam
"Wszystko
dobre"?
Czy na
pewno?
Nas nie sięga
przedłużonym cieniem ulgi
My tęsknimy
Zarastamy
wspomnieniami
murszejemy
gruboskórni
i bez
względu od proporcji
światła
mroku
strawy
wody
dochodzimy
tak do siebie
bez
pośpiechu
in plus/minus
swoim tempem
w swoim czasie
Ktoś ma
za złe Twe odejście?
Raczej
sobie
własny
oddech
ale chyba
coraz rzadziej
nie tą
porą kiedy dobre ma początek
Zapewniają
że w przyrodzie nic nie ginie
Wolno
spytać - a jak w raju?
Czy
podobnie?
Czyżby
był aż tak odporny
ów
kończący się październik
dzień
owocu
liść spod
drzewa?
Szłam
ogrodem
Coś mnie
tknęło w tej urodzie popołudnia
dojrzewało
tak swobodnie
Zawróciłam - wypatrzyła
mnie znów czerwień
Słupkiem
kwiatu zaszłam w niebo
Wpadłam wreszcie wprost na ciebie
Uśmiecham się do siebie, wiesz? Pięknie!
OdpowiedzUsuńAch, Aniu, gdybyś widziała, jak się wreszcie ładnie robi. Ludzka pogoda nastaje...
UsuńI znów napisałaś tak, że człowiek siedzi i myśli od trzech dni...czy mruszejemy, czy zarastamy, czy wspinamy się na trampolinę słupka...
OdpowiedzUsuńDobrze , ze Cię tknęło.
ale tam... przecież lepiej czytać, a nie interpretację robić...
I pewnie, że też się uśmiecham...
Są takie straty, że długo zarasta się bólem. Widzę to i czasem mnie to przeraża, że można tak nie pogodzić się z czyimś odejściem. Tj. nie być w stanie żyć z tym, co zostało. Ale do czasu. Albo nam przechodzi, albo nas samych po słupku do nieba życie zabiera...
OdpowiedzUsuńNastępny post będzie lżejszy. Obiecuję.