- Chciał, żebym mu pokazała fokę, co składa jajka. Mówię
mu, że foki nie składają jajek, ale kłócił się ze mną, że widział taką, która
składa. Na twoim laptopie.
Dla ścisłości: na moim laptopie niczego składać nie
wolno!
Nie wolno nawet składać jego samego, bo jest tak
zjechany, że się nie zamyka na skutek pęknięcia jednego z zawiasów (pokancerowanego
– według Lubego Męża - na skutek mojego bezprecedensowanego obchodzenia się z urządzeniem, spowodowanego targaniem sprzętu z jednego kąta w drugi. Tu przyrzekam - odbywało się ono nie z mojej winy, gdyż nie mam w domu własnego biurka na skutek tego, że Kozak mi je zagracił, a
zagarnął je bo, raz niedysponowana przeniosłam się na kanapę i
Kozak uznał, że biurko mi niepotrzebne).
I tak od pół roku moja kochana Toshibka ze słabo
kontaktującym podłączeniem do prądu oraz o wyrobionym akumulatorze służy na
kanapie za komputer stacjonarny, którego – mimo niewielkich gabarytów - nie
idzie zapakować do torby.
Wymiana zawiasu się nie opłaca, bo dycha kompcio rozgrzanym
wiatrakiem na drugiej baterii, jadąc na trzecim z kolei kablu, a ten trzeci
kabel łączy tylko wtedy, kiedy zwisa przewieszony przez monitor, opierając się najchętniej na trzecim rzędzie
liter, powodując palcopląs, że o oczach nie wspomnę.
Ale zapędziłam się w dygresje. Miało być o foce, co
składa jajka.
- I ponoć ta foka śpiewa - dodaje Koza.
Jeśli rzeczywiście śpiewała z mojego laptopa, to dobrze było ją słychać, bo mam
odjazdowe, wbudowane głośniki pod przekrzywionym ekranem (uniesionym lekko w
górę po prawej stronie - dokładnie nad feralnym zawiasem). A głośniczki są firmy harman/kardon! Unikacik takie co w laptopie, jeśli mogę czymś jeszcze komputer
zrehabilitować.
- Mama, co to znaczy „miota”?
- Miotła?
- Nie! Nie broom
tylko „miota”! Ba on mówił, że ta foka się "miota".
Ja też bym się miotała, gdybym zniosła jajko, ale teraz mam jednak ważnieszy problem: trzeba będzie zakupić nowy laptop. A ja nie
chcę Windows 8.
„Niestetyk”, zakup kompa z Windows 7 oznacza transakcję online.
Żaden szanujący się amerykański sklep z krwi i kości nie prowadzi sprzedaży nadal
popularnej „siódemki”. „Niestetyk”, bo nie będę mogła wypróbować klawiatury.
Muszę kupić kota w worku, a ten kot drogi. Kilkaset dolarów, żeby mi weń wlazły
wszystkie zdjęcia.
Dumam nad tym, kiedy uzbieram znów taką kasę: w lipcu? w
sierpniu? jesienią? A tu proszę: okazuje się, że Kozak lepiej nadążał za moją
rozmową z Kozą niż ja. Umożliwiły mu podsłuch gipsowo-kartonowe ściany i
otwarte drzwi.
- Mama, włąc mi piosenkę o fkoce na twoim laptopie!
- O jakiej fkoce?
– Odwracam się do Syna stojącego w przedpokoju.
- O fkWoce! Co „złości się i miota”! Co mówi „a to świnia” i „a to klowa” „takich nikt jus nie
wychowa”.
Aha! O „Kwokę” Brzechwy z Akademii Pana Kleksa prosi.
- Za moment, dobrze? Dokończymy tylko lekcję. Poczekaj
grzecznie. Pięć minut!
I poszedł sobie. Przycupnął kulturalnie na kanapie i
laptop spadł.
Urządzenie działa nadal, choć na kablu pożyczonym od komputera Lubego
Męża i na rozdwojonym ekranie – brzeg obudowy po upadku odkleił się tuż nad rozkraczonym zawiasem, firmowy napis harman/kardon wygiął się wypukle...
Ech, szkoda słów!
Szykuj, matka, kilka stów.
- Psia kocha! – wzdychalam pół dnia nad niezadawalającym stanem
konta bankowego. A wieczorem, przechodząc obok Kozy, podśpiewującej sobie cosik
przy swych zajęciach, dobiegł mnie taki półgłosik:
- Psia kocha, kot kocha... psia kocha, kot kocha... psia
kocha, kot kocha...
Nic, tylko trza brać tę odmianę za dobrą monetę!
No nie ma matka wyjścia, trza kilka stów szykować... wiem jak to jest, jak się coś psuje, a na koncie wieje i dmucha, takie przeciągi. Wtedy pasa trza zaciskać i zbierać grosik do grosika. Ja ponad dwa lata temu pieprzłam Windowsa w ciemny kąt, kiedy to po praz setny odmawiał posłuszeństwa, i kupiłam Mac'a. Nie zamieniłabym na nic innego...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kochana Ciebie i Twoje brzdące!
P.S. A herbatkę ze świeżej mięty piję codziennie! Wieczorkiem, na zdrowie brzusia ;)
Meliska też by mi się przydała, gdy będę zbierać grosik do grosika, bo Mac w domu odpada - nie opłaca się takiej "zabawki" brać na posiadanie, gdy Kozak hula po wąskim metrażu jak po rozłogach...
UsuńZwierz zawsze kocha, nie ważne czy znosi jaja czy nie :-)!
OdpowiedzUsuńA nie masz jakieś nadprogramowej nerki na sprzedaż? Wtedy pięknego Maca mogłabyś...nie dość, że piękne, to nie do zdarcia!
Na to wychodzi, że "zwierz zawsze kocha" czy "jajowato" się rozmnaża czy inszej... Trzecia nerki u mnie nigdy nie zdiagnozowano. Przyjdzie ciułać. ;-)
UsuńSylabo! Twoje laptopy powinny trwac wiecznie! nie mozna Ciebie nie czytac...
OdpowiedzUsuńKomplementa takie prawisz... nie wiem, co odpisać. Dziękuję, Kochana!
UsuńZnowu uśmiałam się jak norka i opryskałam klawiaturę kawą, którą właśnie piłam. Muszę sobie gdzieś zakonotować, by niczego nie pić czytając Twoje wpisy :-)
OdpowiedzUsuńA tak na serio - nie znoszę zmieniać komputerów. Nie tylko to wydatek, ale jeszcze trzeba od nowa ściągać różne rzeczy, ze starego kompa przekładać na nowy itd. Jedynie dzieci cieszą się ze zmian komputerów, bo dostają te stare, które dla nich są nowsze niż ich stare. :-)
Muszę uważać z tym humorem, bo już druga osoba mi mówi, że czytając moje wpisy prawie zalała sobie jakimś trunkiem klawiaturę. Jeszcze mi rachunek kto za zniszczony sprzęt wystawi i dopiero będę miała za swoje ;-)
UsuńPowyższe z przymrużeniem oka, poniższe poważniej: ze zmianą komputera jak z przeprowadzką - do pewnych rzeczy po takiej zmianie już nie mam dostępu. Nie wiem, gdzie zostały włożone. Zapodziały mi się tak książki, wydruki czy komputerowe pliki, dokumenty. Założę się, że nie jedna (jeden) z Was miał podobnie.
Ciekawy blog, usmiecham sie juz z rana:) Chyba jestes VSL!!:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Hawaii
Marta
Juz z rana? To ciesze sie, ze dzien sie milo zaczal :-)
UsuńMarto, jakim sposobem Cie rzucilo w hawajski raj ? :-)