Równolegle dobiegają
mnie z garażu wrzaski Córki i głuchy stukot zatrzaskiwanej szafki na obuwie. Zanim
się obejrzałam, Koza cwałem wpadła do domu, przypuściła atak na piekarnik, na
kuchenny blat, na puszkę do ciastek, aż w końcu wyhamowała okrakiem na krześle
przy stole.
- Yessss! – Nieumyte
ręce Kozy ryją w cieście bananowym. - Kocham cię moja kochaniutka marmoladko!
Właśnie na to miałam ochotę!
- Ej! Nie tak się
umawiałyśmy, prawda? Miał być polski, a potem deser. W tej kolejności.
- Oj... Najpierw deser
i potem polski... – gorące kawały ciasta giną w kozinej paszczęce – Pliz, Madame Marmolado...
Zamiast zacząć
przeżuwać jak należy, Koza przełyka jedzenie w całości i ciągnie dalej.
- Muszę coś zjeść, bo nie
zdążyłam dokończyć... (dławi Córkę kęs pierwszy) ...obiadu i teraz... (znika w
gardle kęs drugi) ...jestem strasznie głodna!
Ciasto jest tylko dla
Kozy. Nie żałuję Dziecku, ale...
- Rybcia, zwolnij
nieco. Zaraz się udławisz.
Koza się podrywa,
nalewa wodę w kubek, przepłukuje przełyk i wyciąga z szuflady widelec.
- Oj, mamuśku, nic na
to nie poradzę, że to moje ulubione ciasto. Nie wiesz, że zawsze jestem na nie
bardzo jadowita?
* * *
Nie znam jeszcze
dobrze blogowych obyczajów, ale uważam, że wypada ładnie powitać nowych obserwatorów.
Dzisiaj spóźnione słowa powitania ślę Katce i dziękuję za przyłączenie się do
grupy. To chyba mój szczęśliwy tydzień, bo zameldowani goście tworzą właśnie Wspaniałą siódemkę.
Masz juz ósemkę :). W następnym tygodniu stuknie ci dziesiątka, a potem - z górki :))).
OdpowiedzUsuńO, faktycznie! Siedem przeszło samo siebie i jest osiem. Dla mnie to już dużo, bo ja nie jestem umysł ścisły. Rzucisz we mnie liczbą dwu- lub więcejcyfrową i z wrażenia odbiera mi zdolność myślenia ;-)
OdpowiedzUsuńJak moja córka się ugryzie (co zdarza się nader często), to jej właśnie mówię:
OdpowiedzUsuń"Dobrze, że nie jesteś jadowita" ;-)