poniedziałek, 12 listopada 2012

Zabawa blogerzystów


Czytam sobie wczoraj kolejny wpis na blogu Królowej Matki, tu się uśmiechnę, tam westchnę, aż nagle łapie mnie skurcz żołądka na wieść o tym, że wytypowano mnie do zabawy w wiwisekcję. Takie są bowiem zasady nominacji do Liebster Blog Award.

  


Cytuję za blogiem wyż. wym. Matki: "Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę'. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Ciebie nominował."

Jako sceptyk gier łańcuszkowych wolałabym zabawić się w coś innego, lecz jako autor raczkującego bloga wezmę ten raz byka za rogi. Zawsze przyjemna wzmianka o sobie na cudzym blogu, toteż odpowiadam:

1. Czego najbardziej się boisz?

Siebie.  

2. Co (lub kto) cię skłoniło do pisania bloga?

Zachęta Królowej Matki. (To żadne ordynarne lizusostwo. Przytoczyłabym mejla, w którym podpowiada mi ona blogowanie jako formę wypowiedzi, ale po co, skoro można mi wierzyć na słowo. J)

Przemówiła do mnie również możliwość upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu:

Usprawnienie kontaktów z tymi, którzy chcieliby wiedzieć, „co nasza biedna Sylaba robi w tej Ameryce” i stawienie czoła rozpaczy, że marnieje w oczach polszczyzna moich dzieci. Szczególnie starszej córki.

3. Jaka jest Twoja ulubiona bajka z dzieciństwa?

Żwirek i Muchomorek – czołówka i koniec – z powodu wdzięcznej ścieżki dźwiękowej; całość z tej przyczyny, że lubiłam się zamęczać czekaniem „na Godota” (na coś, co nie nastąpi), a mianowicie wyobrażałam sobie, że w którymś odcinku zza drewnianych drzwi chatki wysunie brodę krasnal Hałabała. (Po jakie licho – tego już nie pamiętam.)

4. Jaka jest Twoja najbardziej znienawidzona potrawa z dzieciństwa?

Chleb z metką. A konkretniej sama metka, która dla mnie była i jest niejadalna. (Przepraszam tych, którzy za nią przepadają. Niech będzie więcej dla Was.)

5. Co ci zawsze poprawia humor?

Myśl, że zostało mi jeszcze co czytać po polsku. (Bo z dostaniem pozycji książkowych w języku ojczystym jest u mnie krucho i boleśnie dozuję sobie strony, żeby nie dojść za szybko do ostatniej.)

Generalnie wpadam w wyśmienity nastrój w momencie otwierania polskiej książki i odkładania zakładki na bok. Na samo wspomnienie dostaję radosnej gęsiej skórki.

6. Koty czy psy? Czy jeszcze inne zwierzęta?

Samica ośmiornicy. Opowiadałam właśnie jakiś czas temu znajomej, że w obliczu drapieżników warujących przed kryjówką głowonoga, zamierzających dopaść jego potomstwo, zwierzę celowo wypływa z ukrycia i daje się rozszarpać, żeby ocalić nowonarodzone dzieci.

7. Ulubiona pora dnia? 

W ostatnich chwilach zmęczonego dnia, a takie są one najczęściej, ten ułamek sekundy, kiedy gaśnie świadomość przed zapadnięciem w sen.

8. Najpierw obowiązek czy przyjemność?

Gdy obowiązek trąci przyjemnością, zdecydowanie obowiązek.

9.Twoją prawdziwą pasją jest...
...grzebanie w słownikach.

10. Wszyscy to uwielbiają, a ja nie - to w twoim wypadku...?

To podchwytliwe pytanie chce mi popsuć moją mało komu znaną opinię. Ale narażę się. Nie lubię, chociaż jest na to słownikowy glejt (mogę pokazać), kiedy mówimy „dokładnie tak” zamiast „no, właśnie!”, „też to!” „też właśnie” itp.
Nie lubię celowo używanych kalek językowych. 

11. Najbardziej w sobie lubię...

Dociekliwość. Tylko to cecha z pogranicza przymiotów ducha, bo często własny upór wpędza mnie w kłopoty.

I tu powinnam zaprosić kilkanaście osób do podobnego napisania o sobie, ale to się nie uda, bo jestem nadal beznadziejnie nieobeznana w światku blogowym. Do zabawy mianowałabym Aleksandrę, mojego wygadanego gościa, ale ona nie posiada typowego bloga, natomiast blogi, do których zaglądam („królewski”, „pakistański” i „domu Julitty”) są już tłumnie odwiedzane.

Nic, tylko jestem zmuszona przełożyć ciąg dalszy zabawy na później. I kiedy wypatrzę początkującego blogerzystę wartego wsparcia, niewykluczone, że zaproponuję mu takie pytania:

(Odwracając dziesiąte, które mi zadano.)

1. Mało kto to lubi, ale ja tak,  a jest to...

2. Co Cię odmłodziło?

3. Analogicznie, co postarzało?

4. Najtrudniejszy post, który przyszło Ci napisać, to...

5. Będąc dzieckiem, myślałam/-łem, że...

6. Zestresowana/-any, zabieram się najchętniej za...

7. Osobą, której dawno nie widziałam/-łem, a którą akurat dziś warto byłoby mieć przy sobie jest...

8. Nie dbam o..., bo...

9. Gdy nie mogę zasnąć...


10. Ostatni żart, który Cię rozbawił?

11. Jestem na tym etapie życia, kiedy...

6 komentarzy:

  1. Wiwisekcja!!! Buahahahaha! Sprobowalabys zagrać w 50 pytań do (czytelnicy zadają ci 50 pytń), to jest dopiero wiwisekcja!!!

    Jakie ładne te twoje pytania :) .Podziwiam fantazje, ja się męczyłam nad moimi, a efekt taki więcej malo fantazyjny...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięćdziesiąt pytań? Czy to nie boli? ;-)
    Anutku, jeśli podobają Ci się moje pytania, to może chciałabyś na nie odpowiedzieć na swoim blogu? Zresztą mogą być dla każdego, kto „miałby na nie ochotę”.

    OdpowiedzUsuń
  3. Normalnie, Sylabo, zakładam bloga :)
    A potem głęboko zamyślę się nad ostatnim pytaniem...

    Mój mąż ma jako dzwonek w telefonie melodię z bajki o Żwirku i Muchomorku. Cudnie mu dzwoni :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Normalnie, Sylabo, zakładam bloga :)
    A potem głęboko zamyślę się nad ostatnim pytaniem...

    Mój mąż ma jako dzwonek w telefonie melodię z bajki o Żwirku i Muchomorku. Cudnie mu dzwoni :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Normalnie, Sylabo, zakładam bloga :)
    A potem głęboko zamyślę się nad ostatnim pytaniem...

    Mój mąż ma jako dzwonek w telefonie melodię z bajki o Żwirku i Muchomorku. Cudnie mu dzwoni :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak Cię zachęciłam do blogowania tą serią pytań? Bloguj! Nie mam nic przeciwko, a nawet jestem za! (Swoją drogą wyskoczyłam z tym ostatnim pytaniem jak Filipka z konopii, bo gdyby mi je zadano, to wyszłoby mi wypracowanie, a nie zdanie lub dwa ;-)

    Nie wiedziałam, że „żwirkowo-muchomorkowa” spuźcizna odbija się swoim walczykiem w (polskiej?) telefonii komórkowej. Nie powiem, też bym taki dzwonek wybrała.

    OdpowiedzUsuń