Czytam sobie
wczoraj kolejny wpis na blogu Królowej Matki, tu się uśmiechnę, tam westchnę, aż
nagle łapie mnie skurcz żołądka na wieść o tym, że wytypowano mnie do zabawy w
wiwisekcję. Takie są bowiem zasady nominacji do Liebster Blog Award.
Cytuję
za blogiem wyż. wym. Matki: "Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana
od innego blogera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę'. Jest
przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość
ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań
otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób
(informujesz ich o tym) oraz zadajesz 11 pytań. Nie wolno nominować bloga,
który Ciebie nominował."
Jako sceptyk
gier łańcuszkowych wolałabym zabawić się w coś innego, lecz jako autor raczkującego
bloga wezmę ten raz byka za rogi. Zawsze przyjemna wzmianka o sobie na cudzym blogu, toteż odpowiadam:
1. Czego
najbardziej się boisz?
Siebie.
2. Co (lub
kto) cię skłoniło do pisania bloga?
Zachęta
Królowej Matki. (To żadne ordynarne lizusostwo. Przytoczyłabym mejla, w którym podpowiada
mi ona blogowanie jako formę wypowiedzi, ale po co, skoro można mi wierzyć na
słowo. J)
Przemówiła
do mnie również możliwość upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu:
Usprawnienie
kontaktów z tymi, którzy chcieliby wiedzieć, „co nasza biedna Sylaba robi w tej
Ameryce” i stawienie czoła rozpaczy, że marnieje w oczach polszczyzna moich
dzieci. Szczególnie starszej córki.
3. Jaka
jest Twoja ulubiona bajka z dzieciństwa?
Żwirek i
Muchomorek – czołówka i koniec – z powodu wdzięcznej ścieżki dźwiękowej; całość
z tej przyczyny, że lubiłam się zamęczać czekaniem „na Godota” (na coś, co nie
nastąpi), a mianowicie wyobrażałam sobie, że w którymś odcinku zza drewnianych
drzwi chatki wysunie brodę krasnal Hałabała. (Po jakie licho – tego już nie
pamiętam.)
4. Jaka
jest Twoja najbardziej znienawidzona potrawa z dzieciństwa?
Chleb z
metką. A konkretniej sama metka, która dla mnie była i jest niejadalna. (Przepraszam
tych, którzy za nią przepadają. Niech będzie więcej dla Was.)
5. Co ci
zawsze poprawia humor?
Myśl, że
zostało mi jeszcze co czytać po polsku. (Bo z dostaniem pozycji książkowych w języku
ojczystym jest u mnie krucho i boleśnie dozuję sobie strony, żeby nie dojść za
szybko do ostatniej.)
Generalnie
wpadam w wyśmienity nastrój w momencie otwierania polskiej książki i odkładania
zakładki na bok. Na samo wspomnienie dostaję radosnej gęsiej skórki.
6. Koty czy
psy? Czy jeszcze inne zwierzęta?
Samica
ośmiornicy. Opowiadałam właśnie jakiś czas temu znajomej, że w obliczu
drapieżników warujących przed kryjówką głowonoga, zamierzających dopaść jego potomstwo,
zwierzę celowo wypływa z ukrycia i daje się rozszarpać, żeby ocalić
nowonarodzone dzieci.
7. Ulubiona
pora dnia?
W
ostatnich chwilach zmęczonego dnia, a takie są one najczęściej, ten ułamek
sekundy, kiedy gaśnie świadomość przed zapadnięciem w sen.
8. Najpierw
obowiązek czy przyjemność?
Gdy obowiązek
trąci przyjemnością, zdecydowanie obowiązek.
9.Twoją
prawdziwą pasją jest...
...grzebanie
w słownikach.
10. Wszyscy
to uwielbiają, a ja nie - to w twoim wypadku...?
To
podchwytliwe pytanie chce mi popsuć moją mało komu znaną opinię. Ale narażę
się. Nie lubię, chociaż jest na to słownikowy glejt (mogę pokazać), kiedy
mówimy „dokładnie tak” zamiast „no, właśnie!”, „też to!” „też właśnie” itp.
Nie
lubię celowo używanych kalek językowych.
11. Najbardziej
w sobie lubię...
Dociekliwość. Tylko to
cecha z pogranicza przymiotów ducha, bo często własny upór wpędza mnie w
kłopoty.
I tu powinnam zaprosić
kilkanaście osób do podobnego napisania o sobie, ale to się nie uda, bo jestem
nadal beznadziejnie nieobeznana w światku blogowym. Do zabawy mianowałabym
Aleksandrę, mojego wygadanego gościa, ale ona nie posiada typowego bloga, natomiast
blogi, do których zaglądam („królewski”, „pakistański” i „domu Julitty”) są już
tłumnie odwiedzane.
Nic, tylko jestem
zmuszona przełożyć ciąg dalszy zabawy na później. I kiedy wypatrzę początkującego
blogerzystę wartego wsparcia, niewykluczone, że zaproponuję mu takie pytania:
(Odwracając dziesiąte,
które mi zadano.)
1. Mało kto to lubi, ale ja
tak, a jest to...
2. Co Cię odmłodziło?
3. Analogicznie, co postarzało?
4. Najtrudniejszy post,
który przyszło Ci napisać, to...
5. Będąc dzieckiem, myślałam/-łem,
że...
6. Zestresowana/-any, zabieram się najchętniej za...
7. Osobą, której dawno nie
widziałam/-łem, a którą akurat dziś warto byłoby mieć przy sobie jest...
8. Nie dbam o..., bo...
9. Gdy nie mogę zasnąć...
10. Ostatni żart,
który Cię rozbawił?
11. Jestem na tym
etapie życia, kiedy...
Wiwisekcja!!! Buahahahaha! Sprobowalabys zagrać w 50 pytań do (czytelnicy zadają ci 50 pytń), to jest dopiero wiwisekcja!!!
OdpowiedzUsuńJakie ładne te twoje pytania :) .Podziwiam fantazje, ja się męczyłam nad moimi, a efekt taki więcej malo fantazyjny...
Pięćdziesiąt pytań? Czy to nie boli? ;-)
OdpowiedzUsuńAnutku, jeśli podobają Ci się moje pytania, to może chciałabyś na nie odpowiedzieć na swoim blogu? Zresztą mogą być dla każdego, kto „miałby na nie ochotę”.
Normalnie, Sylabo, zakładam bloga :)
OdpowiedzUsuńA potem głęboko zamyślę się nad ostatnim pytaniem...
Mój mąż ma jako dzwonek w telefonie melodię z bajki o Żwirku i Muchomorku. Cudnie mu dzwoni :)
Normalnie, Sylabo, zakładam bloga :)
OdpowiedzUsuńA potem głęboko zamyślę się nad ostatnim pytaniem...
Mój mąż ma jako dzwonek w telefonie melodię z bajki o Żwirku i Muchomorku. Cudnie mu dzwoni :)
Normalnie, Sylabo, zakładam bloga :)
OdpowiedzUsuńA potem głęboko zamyślę się nad ostatnim pytaniem...
Mój mąż ma jako dzwonek w telefonie melodię z bajki o Żwirku i Muchomorku. Cudnie mu dzwoni :)
Tak Cię zachęciłam do blogowania tą serią pytań? Bloguj! Nie mam nic przeciwko, a nawet jestem za! (Swoją drogą wyskoczyłam z tym ostatnim pytaniem jak Filipka z konopii, bo gdyby mi je zadano, to wyszłoby mi wypracowanie, a nie zdanie lub dwa ;-)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że „żwirkowo-muchomorkowa” spuźcizna odbija się swoim walczykiem w (polskiej?) telefonii komórkowej. Nie powiem, też bym taki dzwonek wybrała.