Pilnuję
ostatniego pomidora, który od kilku dni rumieni się na schnącej łodydze.
Musiałam stanąć na warcie, gdyż swego czasu, kiedy pierwsze owoce zaczynały się czerwienić, jakiś ptak degustował je, zaznaczając od spodu
pojedynczym, głębokim dziobnięciem.
Oczywiście
wypowiedziałam skrzydlakowi wojnę. Pojechałam do ogrodniczego, zakupiłam rulon
cienkiej siatki i owinęłam nią donice z krzakami. Ale to było dawno. Krzaki się
rozrosły, siatka poluzowała. Obawiam się, że ostatni dojrzewający pomidor znów
może paść łupem ptasiego łakomstwa. Żal by mi było.
Zaraz pójdę
pociaśnić nieszczelną siatką ochronną, dodam tylko, że przyglądałam się dziś
jednej z gałązek na innym krzaku, takim, który nie chciał porządnie obrodzić.
Przyglądałam się, przyglądałam... i
wygląda na to, że ten ostatni tegoroczny pomidor, który zostanie jutro zerwany,
wcale nie musi być ostatni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz