- Z
poooopielniiiiika naaaaa Wojtuuuusia...
- Tą nie!
- Nie mówi się
tak brzydko. Mówi się „poproszę inną”.
- Poplosie iną.
- My jesteśmy krasnoludki,
hopsa sa! Hopsa sa! Pod grzybkami...
- Poplosie iną.
Mija pół
minuty. Dociera do mnie, że tradycyjnie Syn wymyślił mi zadanie, którego nie
jestem w stanie wykonać - żadna pieśń Kozakowi nie podchodzi. Złości się na
mnie, kiedy zaczynam „Płonie ognisko w lesie”.
- Nie śpiewaj,
mama!
- Wybacz, mój
drogi, ale teraz mam ochotę zaśpiewać sobie piosenkę o ognisku. Jeśli nie
chcesz, nie musisz słuchać.
Wychodzę z
pokoju.
- Płonieee
ogniiisko...
- Ja go wzuce
do sedesu!
Wcale się nie dziwię, że się mu nie podobały.... Adaś też nie lubi takich "babskich" piosenek i obraża się, kiedy je śpiewam. Spróbuj o pojazdach, a może o robakach? Ze staroci polecam uniwersalny "Jedzie pociąg z daleka".
OdpowiedzUsuń„Płonie ognisko” bardzo mu się kiedyś podobało ze względu na refren, na okrzyk „czuj, czuj, czuwaj!”. Teraz się przerzucił na angielskie utwory muzyczne („The Wheels on the Bus” na przykład). A ja, podła matka, wolę śpiewać dziecku po polsku. W tym sęk.
OdpowiedzUsuń"The wheels..." to jedna z ulubionych piosenek Adasia, zna ją w polskiej wersji. Dzisiaj pierwszy raz pozwolił mi zaśpiewać sobie przed snem kołysankę. Myślę, że nie bez znaczenia był tutaj tekst, bo śpiewałam "Kołysankę dla okruszka" ("Królu mój....").
OdpowiedzUsuń„Królu mój”? I czy Jego Królewska Mość zasnął od razu? ;-)
OdpowiedzUsuńNie, nie zasnął. Przysypiałam już, kiedy nagle ryknął spod kołdry "Wszystko Ci moooooogę daaaać!". A głos ma jak dzwon....
OdpowiedzUsuń