- Mama, mój bzusek
chce jeść.
Taksuję zaspanym
wzrokiem czerwone cyfry zegara. Majaczy szósta jeden.
- Ciiii... jeszcze
jest noc... powiedz brzuszkowi, żeby z godzinkę poczekał, tak? Idź spać, kochanie...
- Bzusku, jesce
pocekaj... – oddala się głosik Syna.
Przekładam się z boku
na bok. Podsypiam. Kozak wraca.
- Mama, mój siusiak
chce siusiu.
Nie muszę otwierać
oczu, żeby potwierdzić panujące nadal egipskie ciemności, ale muszę
wypełznąć spod kocy. Pełen pęcherz Kozaka to poważne zagrożenie dla hotelowej
pościeli. O materacu nie wspomnę.
Siadam powoli.
Z
trudem unoszę powieki.
Wlepiam wzrok w elektroniczny zegar na nocnym stoliku. Szósta cztery? Czy piąta? Piąta. Piąta cztery.
- Dobrze, zrobimy
siusiu, ale musisz być cicho... – proszę Syna szeptem.
Nasłuchuję, czy Koza poruszyła
się na sąsiednim łóżku, z którego właśnie wylazł Jej Brat. Nie... Córa jak
zwykle śpi jak zabita. Małżonek delikatnie pochrapuje na poduszce obok.
Kozak się postarał. W
milczeniu podreptał za mną do przypokojowej łazienki i dał sobie ściągnąć bez zbędnych
ceregieli dół od piżamy. Siadł na wysokim sedesie. Załatwił interes, powstrzymując
się od konwersacji i bezszelestnie zeskoczył na podłogę. Najciszej jak umiał nacisnął spłuczkę, po czym natychmiast nakrył sobie dłońmi uszy.
Niecałe dwa galony
wody z łomotem Niagary przelały się przez muszlę klozetową. Zadudniło, zagulgotało,
zasyczało. I jakby decybeli było mało, Kozak wrzeszczy, nadal zaciskając uszy
rączkami:
- Mama, zobac, jak
cicho spłukałem!
Komedia, usmialam sie po pachy;)
OdpowiedzUsuńTo w takim razie cała przyjemność po mojej stronie ;-)
OdpowiedzUsuń