- Mi się najbardziej podobało, że mocno wiało... – wypowiada się Koza o nadmorskich walorach atmosferycznych. – I że były GIAntyczne fale... giant waves... (wym. „dziajent łejwz”).
- Mnie też się podobało, że fale były gigantyczne – wspomagam Córkę, której zawsze przekręci się to polskie słowo.
Mąż otwiera usta, aby dołączyć się do wymiany zdań, lecz wyprzedza go Kozak.
- A „dziajent łejwz” zaczyna się na „dzi”.
Nie powiem. Przytkał tym Syn słuchaczy. (W języku polskim nie ma odpowiednika angielskiego miękkiego „g”, ale ustalmy, że chodzi o dźwięk pomiędzy polskim „dż” i „dź”, który w sepleniącym wydaniu Kozaka brzmi dokładnie jak „dzi”.)
- No, pięknie, synku, brawo! Co jeszcze zaczyna się na „dzi”?
Kozaka onieśmieliło, ale zastanowiwszy się, znajduje kolejny przykład.
- Dzioldź.
Czyli George. Syn zdobywa ogólny aplauz, a pochwała jest zasłużona! Oto Dzieciak błyskotliwie rozgryza najtrudniejsze elementy wymowy w języku angielskim, mianowicie przypisywanie literkom alfabetu ich właściwego brzmienia.
Jeśli ciut popracujemy, będzie miał tę umiejętność w jednym paluszku zanim pójdzie do amerykańskiej zerówki. Już sobie wyobrażam, jak nauczycielka przerabia alfabet i stawia Kozaka dzieciom za przykład...
- I co jeszcze zaczyna się na „dzi”? – zapytuję dalej.
Chwila wahania i pada kolejna odpowiedź.
- Dzioldzia.
Georgia? Też może być!
- I co jeszcze, kochanie?
Coraz wyraźniej widzę, jak Syn na prośbę pani w klasie wychodzi na środek i mówi, że na „dzi” zaczyna się...
- Dzidzia.
Ps. Z innej beczki: huragan Sandy szczęśliwie przeszedł wzdłuż Florydy bez większych strat. Na moim podwórku połamał tylko pomidory - to pryszcz nie wart opłakiwania w porównaniu z ponad czterdziestoma osobami, które straciły życie zanim żywioł dotarł na tereny USA. Trzymam teraz kciuki za północ Stanów. Oby nie było powodzi, ani więcej ofiar.
No proszę, jakiego masz mądrego syna! Mój jeszcze tego nie potrafi, ale radośnie sadzi literki i nawet się podpisuje na swoich dziełach: Adaś albo Ada3.
OdpowiedzUsuńKażdy malec ma inny talent. Adaś umie się podpisać pod rysunkiem, mój Kozak nie. I nie wiem, czy zamierza w najbliższej przyszłości, bo gdy złapie za kredkę to nie po to, aby pisać. Najczęściej rysuje mapy prognozy pogody.
OdpowiedzUsuń