poniedziałek, 24 września 2012

O przydatności puszczania gazów

Miał być jeden, góra dwa wpisy na tydzień. I co? I zrobił się dzienniczek. Obiecuję poprawę, ale jeszcze nie dzisiaj, bo dzień – w mej skromnej opinii – byłby częściowo zmarnowany, gdybym nie zapisała ostatnich Ważnych Przemyśleń Syna.

Oto zakładam mu spodenki i słucham wykładu o rodzajach męskim i żeńskim w czasownikach przeszłych trybu oznajmujacego o aspekcie dokonanym.

- Ja mówię „puścił-ŁEM bącka”, a moja siostla mówi „puści-ŁAM bącka”.

Ach! Syn zaczyna odróżniać rodzaj męski od żeńskiego. Wreszcie! O słodka chwilo! Myślałam już, że to nigdy nie nastąpi! Dzięki Wam, o Niebiosa... Dzięki! (Dialogi po polsku, które Kozak słyszy, przeprowadzam ja z Kozą – od żeńskich końcówek aż kipi! Męskich nie uwidzisz. Mąż Amerykaniec.)

Idąc za ciosem, ochoczo podejmuję temat.
- Właśnie! Tak się mówi w języku polskim. Chłopcy i panowie mówią inaczej niż dziewczynki i panie. Czyli tatuś też powiedziałby „puści-ŁEM bączka”, prawda?
- Nie. Tatuś nie pusca bącka.
Nie? Mogłabym zaświadczyć wszem i wobec, że – owszem - tatuś też czasem puszcza bączki. Ale Syn ma taką minę, że mogę przysięgać na wszystkie świętości, a i tak mi nie uwierzy. Po chwili zastanowienia obwieszcza po angielsku:
- Daddy farts!*


*Tatuś pierdzi!

5 komentarzy:

  1. Adaś nie puszcza bączków, Adaś " ma burzę w pupie" :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sam to malec wymyślił, czy pomogłaś?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tego nie wymyśliłam, więc albo wymyślił sam, albo pomogła mu babcia. "Burza" dzieli się na "cichą" i "głośną" (pewnie chodzi o pioruny i grzmoty).

      Usuń
  4. Hahaha... Znamy te nawałnice...

    OdpowiedzUsuń