- To kto to jest Fryderyk Chopin? -
zapytałam Kozę, kiedy zostałyśmy wczoraj same w domu.
Pytanie, jak najbardziej uzasadnione,
nie zbiło jej z tropu.
- Pianista. Polak.
OK. Może być.
- A kim był Beethoven?
To pytanie też nie padło
bezpodstawnie, bo jeszcze wczoraj mylił się Kozie z Chopinem. Dla melomana taka
wypowiedź to cios w pikawkę, lecz na usprawiedliwienie Córki trzeba wskazać
kierunek amerykańskiego szkolnictwa, gdzie od kilku lat na przedmiocie łączącym
geografię z historią wałkuje się zagadnienia związane z Florydą, a teraz - ze
Stanami.
Koza kojarzy imiona przywódców
indiańskich z plemienia Seminolów, wie, że Lincoln dostał kulę w tył głowy.
Normalne.
I normalne, że prosty Piast
Kołodziej, a już tym bardziej jakiś późniejszy, nieprzerabiany z matką utalentowany
Europejczyk to postaci raczej nieznane.
Nie wiem, kiedy na amerykańskich lekcjach
historii przyjdzie czas na Europę, ale domyślam się, że „stary kontynent”
zostanie potraktowany raczej pobieżnie, więc bez okazji podejmuję z Córką
tematy bliskie mojemu środkowoeuropejskiemu wychowaniu.
- To co z tym Beethovenem?
- Kompozytor.
- Brawo!
- Rosyjski.
Auć!
- Nie, kochanie. Z tego, co wiem
Beethoven nie był Rosjaninem. Nawet chyba nie znał rosyjskiego. Mówił po
niemiecku. Mieszkał w Wiedniu...
- No tak. To ten, który ogłuchł pod
koniec życia – przypomina sobie Koza po angielsku. – Skomponował „Odę do
radości”...
Oddech ulgi. Jak Córka się postara,
to potrafi.
-... ale czasem tak się zastanawiam –
zwierza się nadal po angielsku - jak ten Beethoven musiał głupio wyglądać w
krótkiej spódniczce...
Yyyy?
- ...W ogóle faceci w spódniczkach w
kratę śmiesznie wyglądają, nie uważasz? A jak jeszcze grają na tym kwiczącym
instrumencie, to już kompletnie można się załamać.
Otwieram usta, ale nie wydobywa się z
nich żaden dźwięk.
- Jak się nazywa ta piszczała...
Kobza? To może dobrze, że Beethoven ogłuchł. Przynajmniej, kiedy grał, nie musiał
słuchać tego wycia...
***
Pozdrawiam nowych czytających - Martę z Meis Ideis i Kasię logopedkę.
HAHAHA, boskie
OdpowiedzUsuńSylabo!! Ja nie taka nowa, tylko teraz się kapnęłam, że nie mam Was w subskrypcjach, tylko wchodzę tutaj z przeglądarki ;)))
OdpowiedzUsuńWśród Niemców panuje taki dowcip, że Austriacy to najbardziej przewrotny naród: przekonali świat, że Hitler był Niemcem, a Beethoven - Austriakiem :))
Aczkolwiek Koza wybiegła jeszcze dalej :D Skąd ona wzięła tę Szkocję?
Dla pocieszenie Ci powiem, że jedna z moich daaaawnych maturzystek upierała się, że Chopin napisał "Hamleta" :D
Ano tak. U mnie było to samo względem Ciebie (przeglądarka kontra subskrybcje).
UsuńSkąd Szkoci wzięli się Kozie? Nie pytałam. W sumie co mi szkodzi...
Ale Chopin piszący "Hamleta" to dopiero zestaw...
Gdyby tak Justina Bibera z jakąś inną Demi Lovato pomyliła, trzeba by się było martwić o jej pozycję w społeczeństwie nastolatków, ale jakiś tam, dawno nieżywy Beethoven...pikuś!
OdpowiedzUsuńOK, a teraz zrobię z siebie może kompletną idiotkę i dobrze, że Koza tego nie widzi. Nie wiem, kto to jest Demi Lovato...
UsuńJa też nie wiedziałam...wyguglowałam sobie teenage idols 2013 i tak mi wyszło :-)!
OdpowiedzUsuńA! OK. Trochę mnie podbudowałaś ;-)
UsuńChopina najlepiej poznać słuchając, po prostu. Fragment koncertu fortepianowego, albo nokturn jakiś (np. Lento con gran espressione) na YouTube chyba wszystko jest w bardzo dobrych wykonaniach. W W-wie są konkursy międzynarodowe Chopinowskie co 5 lat, ostatni w 2010 w 200 rocznicę urodzin. W-wa odpicowała się z okazji okazji, nastawiano mnóstwo ławeczek "grających" muzykę Chopina po naciśnięciu na guzik, stoją do teraz. W Łazienkach pomnik Chopina, pod nim latem koncerty chopinowskie. Nie mogłam słuchać muzyki Fryderyka, denerwowała mnie i przygnębiała. Aż do konkursu z 2010 roku, który obejrzałam w całości, trzy tygodnie przesłuchań od rana do wieczora. I z rozpędu słucham do teraz, namiętnie. Bidulek zszedł był w wieku 39 lat! Warto przeczytać o jego życiu, a najlepiej jego listy. Chyba na starość tak człowieka opada. Więc nie dziwię się, że młodzież na orbicie tematu. Najpierw polskie wonne i zamglone o poranku pola-łąki-lasy, potem muzyka Fryderyka. To ja pisałam, aktywna uczestniczka forum miłośników dzieł Fryderyka Chopina :)
OdpowiedzUsuńI tak właśnie Chopin sobie u mnie "pogrywa", ale to za mało - tak jak mówisz, trzeba by Kozie pójść jego śladami. Może kiedyś?
UsuńMoi sąsiedzi słuchali przez lata Chopina namiętnie co niedziela, przy otwartym balkonie, przy niemal wspólnym ogródku. Ani mnie ziębiło ani grzało. Przez lata. Czysta obojętność. To musi przyjść samo. I przychodzi albo nie przychodzi. Może zabierz kiedyś Kozę na jakiś porządny koncert :) W Japonii jest szaleństwo jeśli chodzi o Chopina, ale w Stanach też nie najgorzej.
UsuńGdybym miała coś pod ręką, dawno bym wzięła za fraki i poszła... Tu gdzie mieszkam nie mam takich możliwości (sprawdzam kalendarium koncertowe w filharmonii i nic). Dlatego czuję się na pustkowiu "chopinowskim" i dlatego też próbuję coś wskórać metodą "ucz się, dziecię, bo ja ci tak każę" - trochę przesadzam, ale muszę sama robić za "prekursorkę" kulturalną w moim domu, bo społeczeństwo mnie nie wyręczy i nie wesprze.
UsuńSylabo Kochana, musisz przysłać Kozę na korepetycje do mojego Jaśka -miłośnika-muzyki -poważnej -i-nie-tylko., Jasiek wie chyba wszystko (co udało mu się wyczytać w książkach i w Wikipedii) o Chopinie, Mozarcie, Beethovenie i jego ukochanyn Bachu (pewnie o innych również wie, ale się nie pytałam). Od kilku miesięcy gra jak szalony jakieś preludia, mazurki, walce Chopina i katuje biedną starszą siostrę, która tego rodzaju muzykę ma w głębokim poważaniu. Teraz nawet zaczął uczyć Anię gry na pianinie :-)
OdpowiedzUsuńA na gali Konkursu Chopinowskiego w 2005 (gdy wygrał Rafał Blechacz) siedzieliśmy w trzecim rzędzie (z ośmioletnią wtedy Zośką) przez bite 5 godzin :-)
Tak to sie ukulturalniamy, czego i Wam życzę ;-)
Och, ale mieliście przeżywkę! Moja Koza takiej dawki muzycznej by nie zdzierżyła w wieku ośmiu lat. (Tak sądzę, bo na pewno to nie wiem.) Twój Jaś sam grał te preludia, mazurki itp czy po prostu "puszczał" z youtube?
OdpowiedzUsuń