Chciałam Kozaka zabawić czymś nowym i wyciągnęłam z
pudła w garażu stare zabawki Kozy, m. in. telefon.
Rozłożył go Syn na
trawie i pochyla się nad słuchawką.
Potem bada
wychodzący z niej sznurek.
Na koniec bierze do rąk
sam aparat...
...i woła:
- Jaka duża ładowarka! Jeszcze takiej nie widziałem!
;-)))
OdpowiedzUsuńSylabo, jestem z Wami cały czas, czytam i cieszę się, że wróciłaś! A Kozak - "przebystry" jest i tyle!
Dziękuję, Magdo :-) Zawsze miło tu widzieć Twoją buzię :-)
UsuńAle się uchachałam!! :DDD
OdpowiedzUsuńMy też...
UsuńSylabo, Twój Kozak jest świetnym dowodem na to, że dwujęzyczność nie tylko podnosi poziom inteligencji, ale też poziom poczucia humoru :-)
OdpowiedzUsuńOn na całkiem na serio to powiedział, wyobraź sobie. I jak się zastanowić, to wiadomo dlaczego. Nigdy nie widział telefonu podłączonego do kabla...
UsuńKozacza elokwencja:) Zastanawiam się czasami czy mnie też kiedyś spotka coś równie ciekawego.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą jesteśmy pokoleniem i "wielkich" przemian i tak szybkiego rozwoju, że dwunastoletnie dziecko mojego kuzyna nie ma zielonego pojęcia co to kaseta video czy dyskietka:)
Też to! Kiedy ja miałam cztery lata, to w domu było tylko radio i całkiem świeży, czarno-biały telewizor. Moje dzieci jeszcze wiedzą, co to są kasety video. Zostawiliśmy sobie odtwarzacz i dwa pudła najulubieńszych filmów Kozy z dzieciństwa. Podostawała od kogoś, kto właśnie przerzucał sie na DVD. I teraz Kozak ogląda niektóre z tych bajek.
UsuńNo ależ mamy w domu takich antyków :-)
OdpowiedzUsuńJa wymyśliłam na prezent dla mojego chrześniaka (18 lat będzie miał) taki album ze zdjęciami rzeczy współczesnych :-) i wycinkami z gazet.
Myślę, że będzie miał z niego ubaw kiedyś...a jego dzieci... powinny mieć same "kozacze" skojarzenia:-)
Tak, bo żyjemy w erze techniki, gdzie zakupiony świeżo gadżet jest skazany za kilka lat na stanie się "dinozaurem". Osobiście mi się to nie podoba (bo trzepie po kieszeni i zaśmieca dom). Ale co zrobić...
Usuńi jaka kolorowa...jakaś dyzajnerska musi być!
OdpowiedzUsuńNiechybnie! Fisher Price się postarał :-)
Usuń:-D - kozak specjalista - calusy - dobrze , ze jestescie
OdpowiedzUsuńHej, Aniu, zaglądam tam do Was zawsze życząc sukcesów z Tadeuszkiem. Trzymajcie się cieplutko!
UsuńMistrz!
OdpowiedzUsuńZarówno Kozak, jak i wpis.
Tak się zastanawiałam kiedy Ty Sylabo z wakacji powrócisz i przegapiłam ten moment. ;-)
A cześć, Magdo! Witam, witam i jeszcze raz witam. Dużo nie przegapiłaś, ledwie cztery wpisy. Ale to blog... Moment i nadrobisz. Pozdrawiam Norwegię :-)
UsuńRżę dziko zamiast komentarza :D
OdpowiedzUsuńCzaro... ja również dziko zarżałam, bo weszłam na Twój blog i od razu wyniuchałam D., który w cudowny sposób nie popuszcza polszczyźnie. I jego "ŚMIERDŹ" i definicja Chopina przeszły moje oczekiwania. Pozdrów D. od kogoś, kto - zaśmiawszy się, ale nie szyderczo, a radośnie - zawsze schyli czoła przed tymi, co uczą się języka polskiego.
OdpowiedzUsuńSylabo, nie ma problemu, D. zrozumiał, że my bardziej śmiejemy się z kreatywności lingwistycznej i wyobraźni uczących się niż z samego faktu błędów (które sami Polacy niezbyt śmiesznie a często uskuteczniają). Zapomniałam już o "śmierdzi" i Chopinie... W ogóle zauważam, że po latach to ja już głównie poprawiam mniej lub bardziej automatycznie, lub macham ręką i kompletnie się znieczuliłam na czar tych przejęzyczeń, chyba że to czar minął. Dlatego bardzo mi się podoba na tym blogu, jest tu świeżość, której potrzebuję!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Znieczuliłaś się na "czar przejęzyczeń" :-) Może też D. mówi coraz lepiej i mniej takich zabawnych sytuacji.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim cieszę się, że się dobrze czujesz na moim blogu. Pozdrawiam!
Wybacz, cały miesiąc minął a ja nie zaglądałam do Ciebie. Oj brzydko, brzydko. Przyrzekam poprawę, jeśli tylko dzieciarnia da mi chwilę czasu dla siebie.
OdpowiedzUsuńWyślij Kozaka do nas - zobaczy co to są prawdziwie stare telefony - mamy nawet Ericssona chyba z lat 20tych, który cały czas działa :-)