Dziś, tak jak wczoraj, przedwczoraj, przed przedwczoraj,
przed przed przedwczoraj... – jednym słowem: ostatnio – przeglądamy pechowe perypetie
młodego „zwierzaka” stworzonego przez amerykańskiego autora książek dla dzieci Mercera Mayera.
(W polskim wydaniu przemknęła mi gdzieś w internecie okładka
tylko jednej historyjki: „Wesołych Świąt, mamo i tato”. A propos obrazka u góry, fotka zapożyczona.)
Od symultanicznego przekładu z angielskiego na polski spalam
dzisiaj się szybciej, niż miałam to w założeniu i po którejś tłumaczonej na żywo
książeczce Dziecko wyczuwa, że matka opada z sił. Kładzie mi rączkę na głowie.
Gdyby umiało, pewnie wzięłoby za puls.
- Mama, cy ty się nie cujes?
Trafił w samo sedno. Widać tym razem nie udało mi się utrzymać
pozorów intelektualnej świeżości, ale wolę wysiłek umysłowy od fizycznego (preferuję
gonić za słowami niż za Synem-Nicponiem). Postanawiam wziąć się w garść.
Wzruszona nadto delikatnością Kozaka odchrząkam lekko,
wzdycham.
- Nie, dobrze się czuję. Chodź, przeczytamy teraz coś
innego.
Najlepiej coś, gdzie tekst został wydrukowany po polsku.
- Opowiedz mi o Celwonym
Kaptulku.
Otóż to! Genialny pomysł! Odpoczną i oczy.
- Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, mieszkała
sobie z mamusią...
- Ale opowiedz mi stlonę jak wilk połknął babcię!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz