Zaczynają odżywać
krzaki pomidorów, czyli na czubkach zbrązowiałych badyli zazieleniły się świeże
czupryny i między młodymi listkami rosną w oczach dwa owoce! (A zanosiło się,
że końcowe plony będą skromniejsze, bo wystąpią w liczbie pojedynczej.)
Cieszę się, że dałam pomidorom
szansę zabłysnąć na początek letniego (w znaczeniu „nie upalnego”) sezonu.
I cieszę się, że nie
oparłam się przecenionym petuniom w krzykliwych fioletach. Trochę ostrych barw
i proszę: pogoda jak malowana. Odeszły ostatecznie nocne upały.
Nie wykluczam, że
pomogły im pojawiające się przed domami dekoracyjne strachy na wróble.
Bo jeśli nie one, to
co? Wierzyć, że jesienny powiew jest zasługą nastałej końcówki grudnia? (Nie
pomyliłam się. O grudniu mowa.)
W najbliższym hipermarkecie Walmart
bożonarodzeniowe sztuczne świerki stoją wystawione na sprzedaż od ponad dwóch
tygodni. Co mijam choinki powiewa mi zimą.
(Po namyśle przyznaję,
że to ja posyłam drzewkom niechętne spojrzenia, bo z bezlitosnym marketingiem
gwiazdkowym obchodzę się lodowato o każdej porze roku. A już na pewno wtedy,
kiedy jeszcze pot ze mnie spływa, bo przebywałam kilka minut na słońcu.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz