Obchodzenie świąt na
długo zanim pojawią się w kalendarzu to amerykańska specjalność - od kilku
tygodni trwa duchowe „łączenie się ze zmarłymi” i zmusza mnie do podejmowania
nadzwyczajnych środków ostrożności.
Redukuję oglądanie
telewizji. (Nawet niewinne logo supermarketu K-mart ocieka w reklamie krwią.)
Cenzuruję gazetę zanim
Koza zacznie szukać w niej codziennych komiksów. (Szpalty roją się od fot
szczerzących nieprzyjazne wampirze kły.)
Omijam bilbordy. (Z
największego wyziera męska twarz w zaawansowanym stadium procesu gnilnego.)
Spacer z dziećmi
odbywa się trasą okrężną. (Jedno boi się duchów, drugie kościotrupów i żadne
nie lubi cmentarnych inscenizacji na trawnikach, a tych ciągle przybywa.)
Oto
coraz śmielszy straszący kalejdoskop rodem z sąsiedztwa:
W obliczu tych
dekoracji nie wiem, jak w Halloween’owy wieczór przypomnieć dzieciom, że na
drugi dzień - polskim zwyczajem - zabieram je na prawdziwy cmentarz.
* * *
Zamknę wpis innym
smutkiem.
W tym roku prawdziwym
monstrum, które zawitało w czas na jutrzejszy Halloween, jest bez wątpienia
huragan Sandy. Uderzył w samo serce kraju (Nowy Jork, New Jersey i okolice) i przyniósł
zaskakującą mieszankę pogodową: zlewne wichury przekraczające 140 km/h, zrywne nawałnice,
powodzie, pożary i śnieżyce.
W trzynastu stanach w niskich temperaturach czeka
na pomoc siedem milionów ludzi bez prądu. Kto wie, ile dni tak poczekają. Nie pytam, ile tygodni i miesięcy, zanim życie wróci do normy. Jak po każdej
katastrofie, dla wielu ta norma może być już nieosiągalna. Huragany, które
przeżyłam sama, nie wpłynęły nieodwracalnie na moje życie, ale wiem, jak
bezradni są poważnie poszkodowani w takich katastrofach.
Liczba ofiar na
szczęście w chwili obecnej jest niska - kilkanaście osób - i oby nie wzrosła
tak jak na Karaibach (pisano o siedemdziesięciu).
Wiadomo, życie musi biec
dalej. Jutro po południu dzieci jak zwykle ruszą „na cukierki” (i nie
wypowiadam się o terenach dotkniętych przez huragan). A my, dorośli, możemy ruszyć na pomoc, np. wspierając organizacje humanitarne, bo w lawinie wiadomości
nietrudno wyłapać kolejne zmartwienie:
Jak zadłużony kraj wygrzebie się teraz
z tych strat?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz