Kozak to
półetatowy przedszkolak. Siedzi w przedszkolu tylko trzy godziny, m.in. dlatego,
że tam nie mówią po polsku, a ja sobie życzę, aby słyszał polszczyznę, choćbym
jej jedyną przedstawicielką była w życiu syna.
I ten mój Kozak
opowiada o tym, co aktualnie się w grupie wyrabia i przerabia. Np. wczoraj na
spacerze Kozak, pedałując na rowerku, zaczyna tak:
- Mama, wiesz
co? Słońce to najwięęęększa planeta...
- Tak, to
największa gwiazda w Układzie Słonecznym...
- I lepiej się
do niej nie zbliżaj, bo cię rozpuści!
- Dobrze, będę
się od niej trzymać z daleka. Uważaj, jak jedziesz...
Chwilę później:
- Mama, a gdzie
jest niebo?
- Niebo? Niebo
jest nad nami. Widzisz te chmurki?
- Niebo gdzie
jest Pan Bóg! Gdzie jest to niebo w kosmosie? Bo ja bym chciał pójść do nieba,
bo tam przelatują samoloty i wahadłowce!
Yyyy... Nie
byłam w tym niebie. Słyszałam o świetle w tunelu, uczuciu błogostanu. Poza tym trudno mi się wypowiadać...
- Synuś, patrz
przed siebie, dobrze?
Chodnik jest wąski, łatwo zahaczyć bocznymi kółkami o wystający nad cementem gęsty brzeg trawnika. Oczywiście Kozak w gąbczastą trawę wjeżdża, traci równowagę.
Chodnik jest wąski, łatwo zahaczyć bocznymi kółkami o wystający nad cementem gęsty brzeg trawnika. Oczywiście Kozak w gąbczastą trawę wjeżdża, traci równowagę.
- Olaboga! moja
noga... - sapie za Panem Pierdziołką - chyba nie chce wyjść - tarmosi się syn z
nogawką - ale nie musisz... mi... kupować... trumny... - wstaje powoli - będę
żył, mama.
Cieszę się :-) I
krztuszę ze śmiechu za wachlarzem kopert i ulotek reklamowych (po drodze na
spacer zajrzałam do skrzynki pocztowej).
Pomagam ustawić rower. Kozak wskakuje na siodełko. Wygojoną nogą popycha pedał, rusza i nie przestaje gadać. Nadaje ciągle, wstawiając rower do garażu.
Pomagam ustawić rower. Kozak wskakuje na siodełko. Wygojoną nogą popycha pedał, rusza i nie przestaje gadać. Nadaje ciągle, wstawiając rower do garażu.
- A wiesz jaka
planeta jest super zimna?
-
Najzimniejsza? Nie... nie wiem...
- Juranes.
A! (Po naszemu
Uran, po „ichniemu” Uranus)
- I mama, tam
jest tak zimno, że może ci nawet zmarznąć nos. I siusiak.
O?
Nie mam
siusiaka. Słyszałam tylko, że w niektórych temperaturach się kurczy. Tak jak wyżej, trudno
mi się wypowiadać w tego typu sprawie.
- Aż tak
tam zimno? Naprawdę? - mówię cokolwiek, żeby rozładować niechybną salwę śmiechu. - A Tobie często robi się zimno w siusiaka?
- Nie. Nie
często - odpowiada Kozak uspakajającym tonem. - Tylko kiedy podchodzę do
lodówki.
Ps. Witam nowe
twarze - Ankę Bielawską, Kokos-Ankę, annette i Zosię Samosię. Nie wątpię, że
Wasza przemiła wizyta to robota Jareckiej z Deszczowego Domu. Od podobnych dialogów jak powyższy aż roi się w tej mojej książce, o której Jarecka pisze i potwierdzam, że kobieta prawdę gada, gdy twierdzi, że książka jest śmieszna. Pozdrawiam Was i Jarecką!
Tak, tak, to wszystko przez Jarecką ;)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to ona ma nas dziś na sumieniu... ;-) Cała Jarecka.
UsuńRównież pozdrawiam!:) Ja oczywiście od Jareckiej ;p
OdpowiedzUsuńCzytam te dialogi i pękam ze śmiechu :)
Rozszalała nam dziś się ta Jarecka, nie ma co!
UsuńDziękuję za pozdrowienia! (Jeśli po dzisiejszych dialogach nie pękniesz, to pod etykietą "życie z Kozakiem" znajduje się więcej tych pogawędek.) Wszystkiego dobrego!
Dobrze, że nie ma siusiaka ;) Uwielbiam Twojego Kozaka :*
OdpowiedzUsuńKurka wodna jak ja się stęskniłam za Tobą i twoimi felietonami o Kozie i Kozaku ;) Pozdrawiam z cholernie zimnej Danii! Żanet
Żanet droga :-) A czy Ty wiesz, że ja właśnie wczoraj i dziś o "Cię" myślałam? I zawsze z przyjemnością Cię tu oglądam. Pozdrawiam z chłodnej Florydy (dziś w nocy 3 stopnie), której do zimy w Danii i do samej Danii raczej daleko. 'maj się ciepło!
UsuńGdzieś mi zniknął moj komentarz który wlasnie napisałam, chyba sie zapodzial gdzieś w tym Układzie Słonecznym całym:) ale sie uśmiałam, dziękuje ci Sylabo za poprawę nastroju. Wczoraj dół okropny a dzis boki zrywam ze śmiechu. Chyba mi brakuje tych dni z zerwanymi bokami hahahahaha wiec koniecznie musze kupic twoja książkę! Nawet nie wiedziałam ze takowa istnieje. Sciskam cię mocno!!!!
OdpowiedzUsuńA nie dziwię się, że się zapodział... ten Układ Słoneczny ciągle się zmienia, Pluton zdegradowany do planety karłowatej, jakiś Ceres się pojawia (planetoidy - też w grupie planet karłowatych). Połap się w tym wszechświecie, człowiecze...
UsuńMagdo, moja książka jest tutaj:
http://e-nowyswiat.poczytaj.to/Potrawka_z_surojadki.ebook
Zabawna, nie zaprzeczam, ale są w niej momenty i mniej śmieszne. Ponieważ przechodzisz wyjątkowo trudne chwile, nastaw się w pewnym momencie i na łzy. Mogę się mylić, ale jeśli się wzruszysz - oby ulżylo. Tak mocno Cię ściskam. Jak to mówi Kozak "super mocno". Niech Ci jakaś "supernowa" zaświeci, ale nie taka, co gaśnie po jakimś czasie. Może jakaś nowa gwiazda, która niegasnącą pociechę przyniesie...
Sylwio, dziękuje ci z całego serca. Pewnie mało kto mi uwierzy ale kiedy rozmawiam z tym moim Aniołem czy z ta moja Gwiazda wszystko staje sie prostsze i spełnia sie:) chociaż ja i tak nadal nie wierze. Sciskam Was mocno!
UsuńJa Ci wierzę. I kto wie, Anioł pewnie też. Nikt nie udowodni, że jest inaczej...
Usuńha ha ha :-D - uwielbiam takie rozmowy - mnie ostatnio dziecko oswiecilo , ze jak go hustam na hustawce , to go siusiak laskocze :-D - ile sie uczymy od naczych dzieci , peawda?
OdpowiedzUsuńHahaha! Przednie! Takie wyznania rozkładają na łopatki!
UsuńOczywiście że o Twoim blogu przeczytałam u Jareckiej. Zazdroszczę Wam dziewczyny umiejętności pisania. Mając dziewczynę i chłopaka Twoje opowieści są mi dziwnie znajome :)
OdpowiedzUsuńA Ty za to tworzysz cudeńka, za które nie wiedziałabym się jak zabrać... :-) Wychodzi na to, że dostajemy mniej więcej tyle samo, ale w innych dziedzinach. :-) Pozdrawiam serdecznie, anette!
UsuńTeż tu mnie przygoniła Jarecka ale już lubię kozaka ,zuch chłopak .......tylko pilnujcie żeby za często koło tej lodówki nie chodził.Pozdrawiam z Lublina Kasia
OdpowiedzUsuńLublin! Pozdrawiam Lublin. (Spędziło się w nim za młodu nieco miłych chwil...) I pozdrawiam Ciebie, Kasiu. Tak, tak, będziemy Kozaka pilnować, żeby trzymał się z dala od lodówki... hahaha... Z matką przy boku włos mu z głowy nie spadnie. ;-)
UsuńCzytam od podstaw coby poznać rodzinę z pod palmy i jak przeczytałam że uczyłaś Kozę po rusku gawarit moje zdumienie było ogromne ,zagadka się choć trochę wyjaśniła .Matka chrzestna mojej córki mieszka w Dallas jej córka też jest dwujęzyczna (jeszcze ją chińskiego uczą przez rok tam mieszkali) ale ona ma łatwiej tam polską szkołę mają więc jest ich pewnie więcej .Nie poddawaj się coś tam przecież w głowie zostanie i dziecko się z rodziną porozumie no i polski to przecież język obcy dla Twoich dzieci .
UsuńAch, dziękuję bardzo za te wspierające ducha słowa! Dziękuję! Ру́сский язы́к przeszedł Kozie, gdy się okazało, że hiszpański jest łatwiejszy. (Ale nauka hiszpańskiego to na razie raczej zabawa.)
UsuńNo widzisz, w Dallas Polacy potrafią się zorganizować, szkołę wymyslić, a tu (centralna Floryda) pomysł był, lecz trwał krótko, bo podobno rodzice dzieci zapisali i stopniowo zapał zgasł. Szkoły nigdy nie reaktywowano. Chodziłam, pytałam, zgłaszałam się nawet do pomocy. Nic nie wyszło. I dlatego wymyśliłam lekcje z Kozą. Ktoś musiał z dzieckiem zasiąść do pracy, żeby nie zapomniała tego, co jej dotąd do głowy nawtykałam z polskiego. Pozdrawiam i dzięki za wizytę i budujący komentarz :-) Dzięki serdeczne!
Witaj :) . Jaaa też się tu znalazłam przez Jarecką !! Ona to potrafi zachęcać ;). W Deszczowym domu zaczytuję się już od jakiegoś czasu :). A teraz trafiłam TU! Już szykuję wolne popołudnie by się za książkę zabrać. Póki co wlazłam na bloga co nieco poczytałam i siedzę przed laptopem z uśmiechem od ucha do ucha :):):) Jak dobrze,że są osoby ,które tak dbają o to by polszczyzna przetrwała w czystej postaci . Brawo!!!! Pozdrawiam serdecznie . Ola ze swojego świata :)
OdpowiedzUsuńPs.Wzięłam Kozę i Kozaka na swojej stronie do inspirujących blogów :)
O... Czegóż to Jarecka nie potrafi! Same przyjemności "przez" Jarecka mnie spotykają. I zupełnie nieoczekiwane. Zobacz, wystarczy, że się pojawiasz, piszesz te optymizmem jadące słowa i myślę sobie, że może ta Floryda to faktycznie półwysep, do którego i inni mają dostęp, a nie wyspa, na której wydaje mi się, że siedzę sama ze swymi pomysłami. Dziękuję Ci za wsparcie, Olu. Sercem całym!
UsuńNormalnie napisałabym że zapraszam do nas na kurczenie siusiaków, ale u nas wiosna i nawet nieprzyzwyczajony do niskich temperatur, florydzki siusiak się nie skurczy. Jak coś trzeba skurczyć, to tylko do lodówki w takim razie...Bomba!
OdpowiedzUsuńHej, Aniu! Wiosna u Was? Czy to dobrze, czy źle? Na nartach jeszcze da się?
UsuńNo da się ale po kamiorach głównie...oj trochę tej amerykańskiej zimy by się przydało!
UsuńMasakra ta zima. Rodzina na północy ma jej dosyć powyżej dziurek w nosie... Zabierz sobie te śniegi ;-)
UsuńDzięki Kozakowi po raz kolejny docenia życie jako kobieta. Można spokojnie i bez lęku podejść do lodówki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam całe kozactwo spod palmy ;)
Dziękujemy za pozdrowienia! I za przypomnienie dlaczego warto być kobietą ;-)
UsuńDziękuje za powitanie:) Jakież to mile :)
OdpowiedzUsuńPowoli nadrabiam "zaległości" w lekturze... post z ładowarką do telefonu zrzucił mnie z kanapy a na wspomnienie go chichotałam jeszcze kilka dni...
Aniu! Dziękuję za miłe słowo, ale jakie Ty cuda tworzysz! Wchodzę na Twojego bloga i zamieram. Twoja ceramika użytkowa jest piękna... "Ludzie", co tu wchodzicie, no zobaczcie sami!
UsuńSię zaczerwieniłam... i miło mi przeogromnie :) dziękuję :)
Usuń