...wiosennego...
... i letniego.
A w niedzielę ma przyszronić drugi raz tej łagodnej zimy. (Zupełnie
pozaprogramowo, bo ostatnie przymrozki powinny być w połowie lutego.)
Komu jak komu, ale tej kwitnącej cytrynie na pewno się to nie spodoba...
Wiem, co zrobię! Pogonię przymrozki Kozakiem, bo ma on wprawę w tych sprawach. Jeszcze wczoraj sama słyszałam (gdy bawił się z Siostrą w piratów i coś nie mógł się w pewnym momencie z nią dogadać, bo Koza miała jakieś anse), jak - zaciągnąwszy ją w kierunku pierwszej lepszej domowej
roślinki - rzekł groźnym tonem:
- ... pokazę ci gdzie! To jest pieps. I on
lośnie!
I żeby mi to było jasne, brzydka pogodo!
:-) wiesz... co lubię... łap, łap te roślinki!
OdpowiedzUsuńCo mogę będę okrywać płachtami, a co się da wciągać do domu. Ale ta cytryna... myślę, że ma przechlapane...
UsuńCzy na drugim zdjęciu to jakiś liliowiec? U mnie w ogrodzie tylko wrzośce się biorą do kwitnienia. Sprytnie posadziłam cebulowe tam, gdzie zwalamy cały śnieg, który spada z dachu. Są więc teraz pod 40cm warstwą zbitego śniegu. Mają szansę wychylić się spod niej po jakimś tygodniu słonecznych dni :)
OdpowiedzUsuńTak! Jak najbardziej liliowiec, po ichniemu (tutejszemu) "Day Lily", po łacinie "Hemerocallis lilioasphodelus" i ten konkretny rozkwita na żółto.
UsuńTo życzę Wam słonecznych tygodni! (A na co czekasz? Na krokusy? Jakie to kwiatki?)
Krokusy to cebulowe kwiatki. Kwitną nawet pod koniec lutego, a na całego w marcu. Najczęściej żółte, ale też fiolety i biele.
UsuńHahaha... źle się wyraziłam. Oczywiście wiem, co tą krokusy ;-) Zamiast "jakie to kwiatki" powinno być, "czy na jakieś inne kwiatki?"
UsuńTo na serio kwitnaca cytryna? :o
OdpowiedzUsuńNa serio. I pachnie tak, że odurza. Idę zaraz ją po raz "enty" powąchać, bo jak napisałam, po niedzieli będzie po kwieciu... Jeszcze pozostał plan B (poza zaklęciami syna). Czyli jakoś to osłonić, ale kiepsko to widzę, bo byłam świadkiem, co ostatnio się zdarzyło znajomej - mimo zarzucania pledów - gdy przymroziło. Nie tylko kwiecie padło, ale całe młodziutkie pędy na gałązkach i trzeba było je obciąć...
Usuńale klimat na zdjeciach fajny :-) , a kozaczka to chyba pozycze - do przeganiania zlej pogody i konstruowania przydatnych przedmiotow!uwielbiam jak dzieci tak wlasnie konstruuja
OdpowiedzUsuńNiezmiernie mi miło, że roślinki się podobają. A Kozaczek właśnie woła z tarasu, że sąsiadom "zrobił deszcz". Wlazł im na posesję i spryskiwaczem - drobną mgiełką -"opsikał" wszystko, co się nie rusza i nie dało rady czymchnąć, przy czym - wiadomo - sam się zmoczył elegancko od skarpet (po co komu buty?) po koszulę. Idę go przebrać. Pozdrawiam!
UsuńKozak genialny - jak zwykle :-)
OdpowiedzUsuńSliczne zdjecia :-) taki niespotykany, u nas, widok o tej porze roku. A to ostatnie przywolalo mi wspomnienia z dziecinstwa i az zapachnialo mi w myslach :p Moj tato chodowal w domu cytryny jak bylam mala :p
Pozdrawiam
Słyszałam, że powoli słońce wychodzi w centralnej Europie ;-) I może niedługo wspomnienia z dzieciństwa bujniej zapachną ;-) I zrobi się tak ciepło, że prawie "cytrynowo" ;-)
Usuń