czwartek, 10 stycznia 2013

Pocztówka z wtorku – trzepot rzęs nad miną winowajcy

Uprzedzałam, że mnie do sklepów ogrodniczych absolutnie nie wolno wpuszczać bez osoby towarzyszącej, żeby mi do rozumu przemówiła, to nie! Nikt mnie nie powstrzymał.

Teraz mam na sumieniu, co następuje:

nasiona bazylii, oregano, kolendry, kopru, pomidorów i fasolki strączkowej
osiem tyczek do podwiązania tego, co ma bujnie wyrosnąć
jedno opakowanie nawozu „eko”
cztery donice z terakoty
cztery takowe podstawki
niezliczone wory z ziemią ogrodową

Co tam dalej...

sześć worów z kawałkami kory sosnowej (ściółka na rabaty kwiatowe)
taczka (model "w sztorc", do ciągnięcia)

Nie mieli tylko nowego kręgosłupa. A zapragnęło mi się go, kiedy zatachałam zakupy do garażu i upchałam sekretnie przed Lubym.

Już kombinuję, jak urobić Męża onego, żeby nie zemdlał na widok rachunku, gdy go dzisiaj przedłożę. (Nie było do tej pory okazji: Kozak we wtorek wieczorem poczuł się średnio, wczoraj po południu rozchorował się na sto procent.)

- Kochanie – tak zacznę – postanowiłam w Nowy Rok [a on, Amerykanin, zrozumie wagę amerykańskiego postanowienia, a New Year resolution], że od tego roku moje urodziny będą świętem ruchomym i tak wyszło, że w 2013 wypadły właśnie w miniony wtorek. I doszłam do wniosku, że sama sobie będę z tej okazji kupować prezenty, bo masz przecież tyle na głowie... Co ty na to? Nie cieszysz się?

Bo nie wiem, co innego może wymyślić ktoś, kto w poprzednim wcieleniu na pewno był rośliną...

4 komentarze:

  1. Wszystko to na pewno było niezbędne!!! Na pewno! wiem, bo ja w sklepach ogrodniczych tez kupuję tylko niezbędne rzeczy ;DDD...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozwól, że zacytuję Cię ku swej obronie, gdyby drgnęła mężowska brew. „Gdyby” – bo Mąż na dobrą sprawę przyzwyczajon do mych szaleństw wśród grabii, sadzonek i glebogryzarek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cytuj!!! Ja nie dośc, że kupuję zawsze same potrzebne rzeczy, to masy innych potrzebnych rzeczy NIE kupuję, i niech się mąż cieszy, bo tamte tez były potrzebne, ale ja byla rozsądna i nie szastałam forsą, o! Żona pełna zalet :D.

      Usuń
  3. Okazało się, że Wybraniec Serca odkrył taczkę, że myślał, że to nowy śmietnik(!) (och, shańbiona taczko tym bezecnym porównaniem), a że nasz się rozwala, to się nawet ucieszył, iż o zakupie nowego pomyślałam. A jak wszystko przedłożyłam, to oświadczył, że w takim razie w dniu mych urodzin po prostu zawiąże na pojemniku wstążkę i sprawa załatwiona...

    OdpowiedzUsuń