Różnie się przedstawia życie.
Zachwyt aurą nie jest stały,
Więc się obuj należycie:
Raz w półbuty, raz w sandały.
(Strofka moja)
Tak, ale to już nie listopad, a grudzień. A w grudniu baczyć trzeba, żeby częściej na nogach były półbuty.
Tak, ale to już nie listopad, a grudzień. A w grudniu baczyć trzeba, żeby częściej na nogach były półbuty.
Fakt, ten grudzień – jak na swoje możliwości – rozpoczął się bajeczną
„bezskarpetkową” pogodą, lecz gdyby kózka
nie skakała...
Piję tym razem do
siebie, nie do Córki. Czyli gdybym była posłuchała „własnoręcznie” skleconej
fraszko-przestrogi i nie wylazła późnym wieczorem z domu bosa, z mokrą głową,
to bym dzisiaj nie łykała aspirynki. Nie byłabym zmuszona odwoływać lekcji z
Dzieckiem.
Ale w końcu i Koza i
Kozak po kimś muszą mieć niechęć do słuchania jakichkolwiek dobrych rad. A w
materii „uparcieństwa” to ja świecę iście mrocznym przykładem.
I dlatego, jak wspomniałam, uparłam
się wczoraj, że wieczorem musi być tak ciepło jak w dzień (i - dodam - że żadne zarazki akurat mnie nie dopadną), dzisiaj zamiast
nauki polskiego Koza będzie miała wolne.
A ja, jej Marmolada,
mam nauczkę!
***
Ale jeszcze mnie na
tyle nie zmogło, żeby nie przywitać Justyny, Kasi i Niny, które zawitały w
gronie obserwatorów. „Witam i o zdrowie pytam”. Apsik!
O, to chyba do mnie ;) Dziekuje za mile powitanie :)
OdpowiedzUsuńI zdrowka zycze!
Dzięki! (I proszę bardzo. Słowa powitalne zostały skierowane jak najbardziej do Ciebie!)
OdpowiedzUsuńA gdzie lekcja dwunasta???
OdpowiedzUsuńRozumiem, że niektórzy omijają numer trzynaście, ale żeby dwanaście?
;-)