piątek, 5 października 2012

Szklanka wody


 „Znasz moje oczy, no nie?
Znasz moje włosy, no nie?
Znasz moje usta, no nie?
Znasz moje dłonie, no nie?
To teraz powiedz, od razu powiedz – co jest?
Znasz moją chatę, no nie?
Znasz moich starych, no nie?
Znasz ich samochód, no nie?
Znasz moich kumpli, no nie?
To teraz powiedz, od razu powiedz – co jest?
Widocznie w takim razie nie kochasz mnie.”

Jeśli kojarzycie posta z 30-go września, to możliwe, że rozpoznajecie satyryczny utwór „Co jest?” grupy Old Stars. (Można go TU odsłuchać.)

Mruczę sobie czasem tę piosenkę i nawet nie zauważyłam, kiedy Koza zaczęła powtarzać za mną pierwszą zwrotkę. Niestety, drugiej nie pamięta i improwizuje: „Znasz moje książki, no nie?” „Znasz moją głowę...?” „Znasz moje uszy...?”
Córkę autentycznie bawi wyszukiwanie właściwych słów, aby pasowały do melodii i cieszy mnie wena twórcza Dziecka. Czego ja panikuję z tą nauką L2? Oto moja Koza swobodnie używa języka polskiego...
Rozśpiewała się znów dziś rano, po każdym „znasz...” wstawiając nowy wyraz, którego dotąd nie użyła. Wzruszam się nad możliwościami językowymi u Pierworodnej, lecz w pewnym momencie dochodzi do kraksy. Skromny leksykon polskich rzeczowników Córki bezczelnie się wyczerpuje. Koza wytrzeszcza oczy i na głos zastanawia się nad doborem kolejnego wyrazu.
- „Znasz moje”... Hm...  – rozgląda się po kuchni – owoce?
Potrząsa głową.
- To za długie – podpowiadam.
- Znasz... mojego banana?
Krztuszę się.
- Wiem, to też za długie. Może... Może... „znasz mój zlew”?
Tym razem Córka nie uzasadnia na głos pomyłki. Szuka weny dalej. Patrzy na Kozaka.
- „Znasz moje dzieci, no nie”?

Sięgam po szklankę. Ładuję weń kostki lodu i podchodzę do zlewu. Muszę się napić baaardzo zimnej wody.

Wiem, że nie powinno się popijać surowych owoców nieprzegotowaną kranówą, ale czajnik pusty, filtr do wody w lodówce zadżumiony, a po tym bananie zrobiło mi się gorąco. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz